Koniec dnia Billa Clegga to przejmująca opowieść zderzająca ze sobą młodość i starość, rozgorączkowanie wchodzenia w dorosłość i dystans czy też rezygnację rodzące się w perspektywie schyłku życia. Bohaterowie powieści – każdy po swojemu – stopniowo odsłaniają przed nami historię, która w młodości wpłynęła na życie każdego z nich. Żadne z nich nie zna całej prawdy.
Misternie skonstruowana fabuła zaskakuje i układa się w imponujący przekrój klas społecznych Ameryki drugiej połowy XX wieku. Podziały i nierówności rysują się w tym świecie jako sztywne i oczywiste. To jak odmienne rzeczywistości od siebie oddzielają, ilustrują biografie trzech głównych bohaterek – kobiet w tym samym wieku i z tej samej miejscowości, których drogi zetknęły się przez chwilę, ale ich losy potoczyły się zupełnie inaczej. Clegg portretuje kobiety silne, piękne i niezależne, choć dla każdej z nich te słowa mają inne znaczenia, choćby dlatego, że zakres możliwej niezależności kształtuje się odmiennie dla każdej z nich.
Koniec dnia to również powieść o tym, co może wydarzyć się między ludźmi, gdy nie potrafią ze sobą rozmawiać, o spiętrzonych niedomówieniach i przekłamaniach, które rujnują kruchą bliskość i pozostawiają w osamotnieniu. O tym, co może się wydarzyć, gdy próbujemy za wszelką cenę naprawiać czyjeś życie, gdy nie ufamy intuicji, lecz bezwzględnie dążymy do wyznaczonego celu.
Wreszcie to książka, która zadaje pytania o to, czym jest przyjaźń, ta dziwna więź zawiązana między małymi dziewczynkami, która potrafi przetrwać nawet po pięćdziesięciu latach milczenia. Uczucie zaskakująco podobne do miłości, które nie jest wolne od zazdrości i bolesnych zranień, mogące trwać do końca pomimo wątłości tego, co wspólne – wyłącznie garści wspomnień.
Starość w Końcu dnia okazuje się równie zagubiona i niepewna jak młodość, lecz zdaje się jeszcze bardziej samotna. Motywy, które dawniej kierowały bohaterami stają się z perspektywy schyłku błahe, nie ma się już jednak sił do walki, by wiele rzeczy naprawić.
Proza Clegga w przekładzie Dobromiły Jankowskiej jest wyjątkowa, czyta się ją z prawdziwą przyjemnością, pozostawia jednak w pamięci czytelnika dwa obrazy, które odznaczają się nadzwyczajną empatią i pięknem opisu. To po pierwsze - wstrząsający i przejmujący do głębi opis poronienia - tak sugestywny, że boleśnie, niemal fizycznie, odczuwalny. Obezwładniająca moc tego fragmentu rozszerza granice empatii i zmusza do współodczuwania. Po drugie – to niezwykła scena nocnego dryfu w oceanie – siedemdziesięcioletnia Meksykanka uwalniając swoje ciało i umysł od bolesnych wspomnień pozwala ponieść się falom, a metaforyczne oczyszczenie staje się walką o przetrwanie z żywiołem i dotarcie do bezpiecznej plaży. Tak jak fale bawią się bezradnym ciałem kobiety, tak losami poszczególnych bohaterów wstrząsały prądy, na które nie mieli żadnego wpływu – dryfowanie, utrzymanie się na powierzchni okazało się ich największym osiągnięciem. Clegg sprawia, że współczujemy wszystkim i ze wszystkimi, unieważnia społeczne podziały z perspektywy schyłku i pokazuje bardzo wyraźnie, że gdyby nie one, bohaterowie nie musieliby być tak bardzo samotni.
Bill Clegg, Koniec dnia, przeł. Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2021