Ile Wiesławca w Wiesławcu
Paweł Jasnowski o rozczarowującej książce "Każda praca hańbi" autora popularnego fanpejdża
Ponad miesiąc temu Wiesławiec Deluxe pisał: „Największą chyba satysfakcję sprawia mi fakt, że książka [Praca nie hańbi] w cudowny sposób zamienia 10 lat przegrywu w kolejnych groteskowych obozach pracy w zawadiacką narrację o późnym kapitalizmie w wydaniu polskim. Mam nadzieję, że Was rozśmieszy”. Wyobraźnia pracowała, apetyt rósł. Niestety, nie udało się.
Każda praca hańbi wygląda trochę jak pośpiesznie sprawozdanie albo zapiski robione jakby chyłkiem, na zapleczu firmy. Nie wiem, czy autor stosował metodę peruki, która polega na użyciu zasobów zatrudniającej nas instytucji do własnych celów. Wiem natomiast, że George Saunders, który sporządzał notatki w korporacyjnej toalecie, zrobił z nich wielkie opowiadania, Wiesławiec – marniutką literaturę.
Jego autobiograficzna przechadzka po „gówno wartych” pracach ugina się pod nadmiarem szczegółów. Obrońcy powiedzą, że narracja grzęznąca w lawinie danych i opisach stanowisk imituje tylko to, co przedstawia – nudę i bezsens służbowych obowiązków. Skoro rzeczywistość pracy nabita jest gnojem jałowych informacji, taka sama powinna być książka. To jednak, co udało się Davidowi Fosterowi Wallace’owi (genialnemu imitatorowi) nie wyszło Wiesławcowi. Nudne spisy procedur, opisy zoomów i calli pozostają nudnymi spisami procedur, zoomów i calli.
Autor fanpejdżu robi aluzje do Fishera, Graebera i Wallace’a, a nawet chyba chce być trochę jak oni. Brak tu jednak (ich) błyskotliwych diagnoz, narracyjnej biegłości, żywego mięsa literatury. A także – programu pozytywnego, czegoś subwersywnego, zalążków myśli mogącej pomóc nam w rozbiciu opresyjnej struktury.
Tymczasem od Wiesławca oczekiwało się tylko tyle, że będzie Wiesławcem, a nie pisarzem, który pokazuje palcem, dobija swoje puenty deską, i opowiada po bożemu co, jak, gdzie i kiedy robił.
Paweł Jasnowski
Wiesławiec Deluxe, Każda praca hańbi. Pozdrowienia z późnego kapitalizmu, Znak, Kraków 2022, s. 280