Książka tygodnia: Olga Tokarczuk „Czuły narrator”
Nie wypuszczamy z rąk nowego zbioru esejów Olgi Tokarczuk.
„Czuły narrator”, który właśnie ukazał się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Poza wszystkim (co bierzemy dziś w nawias) jest to książka, która – w duchu nowej humanistyki – pyta o to, kim jesteśmy i jak możemy (a raczej: powinniśmy) dzisiaj myśleć o granicach człowieczeństwa; co jest ludzkie i nie-ludzkie, organiczne i nieorganiczne. Literatura – tak przynajmniej o niej myślimy – nieustanie odnawia pytanie „co to znaczy być człowiekiem”, ale polska pisarka rozmyślnie je radykalizuje.
Jej pisanie (od dawna) otwarcie wchodzi w spór z klasycznym ideałem człowieka jako miary wszechrzeczy. Odsyła do lamusa humanizm jako doktrynę, która organizuje ludzką ekspansję. Pokazuje, że literatura może być jednym z narzędzi, które mogą nam umożliwić exodus z układu, w którym człowiek jest królem stworzenia.
Zostawiamy was z kilkoma cytatami naszej książki tygodnia.
Jednym z najważniejszych odkryć ostatnich lat — odkryć, które wpłynęły na samo postrzeganie istoty człowieka — było z pewnością stwierdzenie, że organizm ludzki, a także ogólnie organizmy zwierząt i roślin w swym rozwoju i funkcjonowaniu współdziałają z innymi organizmami, że organizmy łączy ścisła współzależność.
Dzięki ustaleniom biologii medycyny (…) okazało się, że jesteśmy bytem raczej zbiorowym niż indywidualnym, bardziej republiką wielu różnych organizmów niż monolitem, hierarchicznie ustrukturyzowaną monarchią. Twoje ciało to nie tylko TY. Człowiek ma tylko 43 procent ludzkich komórek (…).
Brzmi to i nieprawdopodobnie, i zupełnie rewolucyjnie, do tej pory bowiem filozofia i psychologia monadyzowały nas. Człowiek monadyczny, pojedynczy byt „rzucony w istnienie” górował samotnie nad królestwami roślinnym i zwierzęcym jako „korona stworzenia”. To był obraz, który zdominował naszą wyobraźnię i nasze postrzeganie siebie […] W lustrze pojawiała się twarz białego mężczyzny i z jakiegoś powodu przyznawaliśmy, że „człowiek” brzmi dumnie. Dziś wiem, że ten wspaniały homo sapiens jest tylko w czterdziestu trzech procentach sobą (…).
Uświadomienie sobie naszej złożoności i zależności od innych stworzeń, a nawet naszej „multiorganizmowości” biologicznej, tą organiczną drogą wprowadza do naszego myślenia pojęcie roju, symbiozy, kooperacji.
Sądzę, że grzechem, za który zostaliśmy wygnani z raju, nie były ani seks, ani nieposłuszeństwo, ani nawet poznanie boskich tajemnic, lecz właśnie uznanie siebie za coś oddzielonego od reszty świata, pojedynczego i monolitycznego. Odmówiliśmy uczestnictwa w relacjach […]