Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia za „Klub snów” Katarzyna Michalczak napisała kolejną niepoetycką książkę, którą z debiutem łączy nie tylko forma opowiadań. W Klubie poetka bohaterkami uczyniła młode kobiety szamoczące się w sieci skomplikowanych relacji rodzinnych. Jej postaci zachodziły na siebie, łączyły ze sobą wywołując w czytelnikach i czytelniczkach wrażenie obecności jednej bohaterki występującej na wielu scenach i wielu odsłonach.
W Mam na imię nie mam jest to także – a w każdym razie jesteśmy zaproszeni to takiej lektury – kobieca bohaterka nazywana różnymi imionami. Michalczak inaczej jednak rozkłada akcenty. Jej postaci żyją w cieniu strasznych, „wiszących nad nimi jak topór” tatusiów, którzy są „duzi i mają rację” oraz opresyjnych partnerów, którzy uprzedmiatawiają je – jak Kripo – bez reszty. Przemoc – choć wszechobecna – nie zawsze tu jest tu tematyzowana całkiem wprost. To często wtrącenia na marginesie, pojedyncze gesty i słowa, jak „pedalska klępa”, którą w dzieciństwie „obdarował” także Kripa ojciec.
Zarazem pisarka wpuszcza do opowiadań więcej powietrza, poprzez nielinearność, eliptyczność, rozmetaforyzowanie, poetyckie odkształcenia. W „domu” łzy płyną po policzkach dziadka w dół, do grobu, a zachód słońca, przybierający na sile, coraz bardziej czerwony i pomarańczowy „chce z dziadkiem rozmawiać o śmierci”. W „najróżniejszych zwierzętach i imionach na M” bohaterka widzi z kolei ludzi z głowami zwierząt.
Istotne w tej prozie jest to, co zmysłowe, wrażeniowe, cielesne. To właśnie te doświadczenia, a nie słowa czy obrazy, są źródłowe dla pisarstwa Michalczak. Autorka Pamięć przyjęć wychodzi od nich i uparcie próbuje je przekładać na język. Jak powiedziała: pomysł na opowiadanie jest jak kula z jakiś kamyczków, które musi nazwać.
Trudno odmówić Wydawnictwu Cyranka intuicji: to kolejny ciekawy i rozpoznawalny głos w polskiej literaturze.
Katarzyna Michalczak, Mam na imię nie mam. Opowiadania, Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2021, s. 200