Modernizacja za wszelką cenę. Arabia Saudyjska Muhammada ibn Salmana
Porównanie "Ropy i krwi" z politycznym thrillerem jest wysoce uzasadnione - pisze Karolina Cieślik-Jakubiak o książce duetu Bradley Hope-Justin Scheck
Polityczne ruchy saudyjskiego księcia koronnego Muhammada ibn Salmana dostarczają tak wdzięcznego materiału do dziennikarskich śledztw, że wydana niedawno Ropa i krew. Walka o przywództwo w Arabii Saudyjskiej i wpływy na świecie duetu Bradley Hope i Justin Scheck to już trzecia biografia Saudyjczyka w ciągu ostatnich dwóch lat. To bezprecedensowa sytuacja. Państwo, które do niedawna istniało w zbiorowej świadomości jedynie w kontekście bogactw zawdzięczanych ropie naftowej, szybko stało się pierwszoplanowym aktorem politycznym prosto z czołówek najważniejszych światowych dzienników.
Sam cykl życia książek poświęconych życiu ibn Salmana, przez Zachód familiarnie nazywanego MBS-em, wydaje się bardzo krótki. Tylko od czasu premiery Ropy i krwi, którą zamyka niepowodzenie szczytu muzułmańskich przywódców w Kuala Lumpur, MBS zdążył w atmosferze międzynarodowego skandalu stać się de facto posiadaczem klubu piłkarskiego Newcastle (a wkrótce również Interu Mediolan), wynająć sztab zachodnich konsultantów odpowiadających za lobbing królestwa na rzecz organizacji mundialu w 2030 roku oraz doprowadzić do ustąpienia ze stanowiska libańskiego ministra, krytyka interwencji wojskowej w Jemenie. W lutym tego roku administracja Joe Bidena zdecydowała się na odtajnienie dokumentów dotyczących śledztwa w sprawie zamordowania saudyjskiego dziennikarza, Dżamala Chaszukdżiego. Choć zgromadzone przez amerykański wywiad informacje nie przypisują ibn Salmanowi wydania samego rozkazu, istniało z jego strony – w razie konieczności – przyzwolenie na nieskrępowane użycie środków siłowych. Jak później ustalono, zabójcy sławnego dysydenta szkolenie odebrali z rąk amerykańskiej prywatnej organizacji paramilitarnej. Obecnie odbywają wyroki dożywocia w saudyjskim więzieniu, zwolnieni z zasądzonej im kary śmierci dzięki brawurowej akcji PR-owej księcia.
Porównanie Ropy i krwi z politycznym thrillerem jest wysoce uzasadnione. O tym jak bardzo dowiadujemy się już na początku książki, kiedy autorzy przywołują żartobliwy żargon amerykańskich dziennikarzy nazywających zakulisowe dynastyczne rozgrywki mianem „Game of Thobe” (thoba to nazwa tradycyjnej białej szaty noszonej przez mężczyzn w krajach Zatoki). Zanim jednak poznamy dobrze pierwsze ruchy Muhammada ibn Salmana, Hope i Scheck sprawnie kreślą krótki kontekst polityczny, który miał stać się motorem napędowym całej kariery MBS-a. Młody Muhammad nie jest bowiem podobny do swoich licznych krewniaków. Zamiast międzynarodowej siatki znajomych i edukacji w murach Ligi Bluszczowej, wybiera życie w kraju u boku swojego ojca, gubernatora prowincji Rijad. Słabo mówi po angielsku, przyjemność odnajduje raczej w grze na konsoli i śmieciowym jedzeniu niż bachicznych imprezach na Lazurowym Wybrzeżu. Wszystko to powoduje, że lepiej niż zwesternizowani kuzyni rozumie potrzeby i namiętności przeciętnego młodego Saudyjczyka, który z jednej strony widzi doniesienia o hulaszczym życiu książąt za granicą, z drugiej – w imię wahhabickiej etyki nie może iść z dziewczyną na randkę do restauracji. To lekcja, którą rodzina królewska powinna była otrzymać w trakcie Arabskiej Wiosny, nie zignorował jej jednak dwudziestosześcioletni wówczas Muhammad.
Dlatego hasłem, które przyświeca MBS-owi od początku jego obecności na scenie politycznej, jest modernizacja – fanatyczna, interdyscyplinarna i za wszelką cenę. Lata zaniedbań na saudyjskim rynku spowodowały jednak, że jej partnerów musi szukać na Zachodzie. Zachodni specjaliści mają bowiem know-how, które szczególnie imponuje księciu. To świat spod znaku synergii, private equity i KPI-ów, tak różny od standardów saudyjskiej gospodarki, że przygotowania do giełdowego debiutu naftowego giganta Aramco wymagały zaprzęgnięcia szeregu amerykańskich specjalistów zajmujących się jedynie kreatywną księgowością a posteriori. MBS wśród rekinów biznesu czuje się doskonale, a wyjątkowa pamięć do liczb pozwala mu swobodnie cytować kolejne cyfry po przecinku. Łatwo go również liczbami omamić. „Nie wiecie, jak zrealizować moją szaloną futurystyczną koncepcję miasta na środku pustyni?” – zdaje się pytać książę. „Wykorzystajcie Tomorrowland jako źródło inspiracji” – odpowiada naprawdę, dorzucając przy okazji Disneyland i pokazywany w nim film „Kochanie, zmniejszyłem publiczność”. Modernizacja to jednak nie tylko urbanistyczny projekt NEOM i symboliczne dla saudyjskiej tożsamości przyznanie kobietom prawa do kierowania autem. To również wielotysięczne armie twitterowych trolli i supernowoczesne oprogramowanie Pegasus szpiegujące opiniotwórczych dysydentów na całym świecie, w tym brutalnie zamordowanego Dżamala Chaszukdżiego. Dla Zachodu rozkochanego w energicznym księciu śmierć dziennikarza była pierwszym tak poważnym ostrzeżeniem o fasadowości liberalizacji Arabii Saudyjskiej.
W przeciwieństwie do poprzedniego biografisty księcia, Bena Hubbarda (który za swoją działalność dosłużył się m.in. kategorycznego cofnięcia wizy i oprogramowania szpiegowskiego w telefonie), Hope i Scheck więcej uwagi poświęcają również pomniejszym wydarzeniom i smakowitym detalom składającym się na całą atmosferę saudyjskiego dworu. „Prezydent normalnie, kurwa, nie znosi Toby’ego Keitha” – przekazuje Saudyjczykom członek obstawy Trumpa w dniu przylotu prezydenta do Rijadu, a organizatorzy spotkania w panice przenoszą koncert islamofobicznego piosenkarza country do innej części miasta po tym, jak specjalnie ściągnęli go ze Stanów, aby Trump mógł „poczuć się jak w domu”. Autorzy sprawnie wplatają kolejne wątki wielopoziomowych intryg służących strategicznej wspinaczce MBS-a na kolejne szczeble władzy, stopniowo przedstawiając kluczowe osoby dramatu –odpowiedzialnego za morderstwo Chaszukdżiego Sauda al-Kahtaniego, uzależnionego od środków przeciwbólowych króla Salmana czy brutalnie odsuniętego od tronu Muhammada ibn Najifa. Hope i Scheck nie oferują nam rozbudowanej politologicznej analizy i jedynie zdawkowo przedstawiają Arabię Saudyjską do momentu pojawienia się MBS-a w kadrze. Niewątpliwie mogłoby to pogłębić perspektywę czytelnika niezanurzonego w hanbalickiej szkole prawa muzułmańskiego, która ukształtowała państwowość Arabii Saudyjskiej, wyznaczając jej zarazem naturalne bariery rozwoju. Koleje faktycznych rządów księcia koronnego stanowią jednak materiał na książkę, która pisze się właściwie sama – i podobnie łatwo czyta. Ropa i krew to naszpikowana faktami historia opowiedziana lekkim, nieco zgryźliwym piórem, które zdaje się dobrze korespondować z gargantuizmem opisywanych przedsięwzięć. Bo jak miasto, to z latającymi samochodami, jak jacht, to najdroższy na świecie, a jak areszt, to w marmurach Ritza.
Karolina Cieślik-Jakubiak
Bradley Hope Justin Scheck, Ropa i krew. Walka o przywództwo w Arabii Saudyjskiej i wpływy na świecie, przeł. Grzegorz Gajek, Wydawnictwo SQN, Kraków 2021