Na kolację podaje się wołu, a niepełnosprawni ludzie czekają na dole
Słowem-kluczem do zrozumienia tej książki jest intersekcjonalność. Sunaura jako osoba poddawana ciągłym społecznym wykluczeniom jest niezwykle wrażliwa na kwestie przemocy - pisze Magdalena Kargul
Kultura zachodnia wychowała mnie w przekonaniu, że niepełnosprawność to brak. Narracja dotycząca osób z niepełnosprawnością jest przepełniona współczuciem i „pokrzepiającymi historiami o pokonywaniu przeciwności losu”. Całe szczęście studia nad tą kondycją powoli zaczynają się zadomawiać także w kraju nad Wisłą, a liczba publikacji na ten temat zaczyna wzrastać. Słusznie, ponieważ jak zaznacza w swojej książce Sunaura Taylor, osoby z niepełnosprawnościami stanowią od 15 do 20% populacji świata, będąc największą – i niestety najmniej widoczną – mniejszością
Bydlęce brzemię nie jest klasyczną książką o niepełnosprawności; Sunaura idzie o krok dalej, łącząc aktywizm na rzecz osób z niepełnosprawnościami z aktywizmem na rzecz zwierząt. Osobom niewtajemniczonym może się to wydawać dziwnym połączeniem, jednak zaskakująco często rzecznicy praw zwierząt są ableistami (o niechętnym i wrogim stosunku do osób z niepełnosprawnościami, traktującymi ich jako podrzędnych wobec reszty społeczeństwa). Wspólną płaszczyzną dla ludzi i zwierząt jest także sama niepełnosprawność (będąca często pożądanym rozwiązaniem w przypadku hodowli), kwestie etyki i eutanazji, problem weganizmu i tego, kto może sobie na niego pozwolić, czy kwestia zabierania głosu w swoim własnym imieniu.
Książka Taylor daje mi coś ważnego: możliwość dostrzeżenia własnego uprzywilejowania; począwszy od świata stworzonego pod pełnosprawne osoby po wymiar kulturowy i idące za nim nowe sposoby odbierania i przeżywania rzeczywistości. W Bydlęcym brzemieniu znajdziemy krytykę podejścia medykalizującego niepełnosprawność jako izolującego jednostki, których kondycja jest postrzegana przez pryzmat indywidualnego problemu zdrowotnego. Wyraźnie widać tu różnicę między Stanami a Polską. W naszej rzeczywistości mówienie lub pisanie o niepełnosprawności jest nierozerwalnie związane z brakiem systemowych rozwiązań, złą sytuacją materialną oraz psychiczną osób chorych i ich rodzin. Nie mają one w naszym kraju sieci wsparcia ani zbyt wielu możliwości pracy zarobkowej, łatwiej więc nam dostrzec systemowy wymiar dyskryminacji tej części naszego społeczeństwa. Kolejną różnicą, którą uwidacznia ta książka, jest związek przyczynowo-skutkowy niepełnosprawności z zanieczyszczeniami i degradacją środowiska naturalnego (część chorób przewlekłych i wad płodów jest powodowana przez zanieczyszczenia gleby, wód i powietrza, co w Polsce nie jest tak palącym problemem jak w USA). Na system ten składają się m.in. wspomniana już bieda (to w biednych regionach najczęściej lokalizuje się fermy drobiu i hodowle świń czy krów, za którymi idzie wysokie zanieczyszczenie), wykluczenie, kapitalistyczny kult ciągłego podnoszenia produkcji i wydajności. Można to rozpatrywać w kategoriach ludzkiej i zwierzęcej, o ile jednak ta ludzka wydaje się nam dość bliska, to myślenie w ten sposób o zwierzętach jest już trudniejsze.
Książka o prawach zwierząt nie może powstać bez pochylenia się nad weganizmem, do którego wprost odwołuje się tytuł tego tekstu, zaczerpnięty z omawianej książki. Cytat odnosi się do sytuacji, w której Sunaura została zaproszona na konferencję, której duża część odbywała się na piętrze niedostępnym dla osób poruszających się na wózku (a Taylor była jedyną taką osobą), co zmusiło autorkę do czekania w pustej auli na dyskusje, w której miała wziąć udział. Do tego wraz ze swoim partnerem byli jedynymi osobami, które nie jadły mięsa i dla których przygotowano osobne dania. O ile uderzył mnie nietakt organizatorów, to cel przytaczania tej historii przez autorkę jest zgoła inny. Posłużył do opowiedzenia o czuciu się ciężarem, ale także o przywileju weganizmu. Nie każdy w końcu może sobie pozwolić na takie rozwiązanie z uwagi na dochody, miejsce zamieszkania, trudności z przyrządzaniem posiłków czy problemy zdrowotne wymagające innej diety. Przejście na weganizm łączy się więc z problemami strukturalnymi: ekonomicznymi, politycznymi i społecznymi. Niestety stał się on w dużej mierze przywilejem klasy średniej, którą stać na roślinne alternatywy i kolacje w modnych wege restauracjach (czy symboliczne już „latte na mleku sojowym”). Niewiele miejsca, także w książkach dotyczących praw zwierząt czy samego weganizmu, poświęca się zauważeniu idących za tym zmian nawyków żywieniowych, nauce gotowania czy problemie dostępu do zdrowej, świeżej i nieodzwierzęcej żywności (szczególnie dotkliwym w kraju autorki, ale rosnącym i u nas wraz z inflacją).
Jednak słowem-kluczem do zrozumienia tej książki jest intersekcjonalność. Sunaura jako osoba poddawana ciągłym społecznym wykluczeniom jest niezwykle wrażliwa na kwestie przemocy (symbolicznej, ekonomicznej czy fizycznej); przedstawia więc perspektywę osoby niepełnosprawnej, uwrażliwiając czytelnika także na inne ludzkie i nieludzkie spojrzenia i światy. Autorka daje czytelnikowi i czytelniczce także nowy język opisu. Co prawda nie zostanę fanką terminu „gatunkizm” pozostając przy – nomen omen – lepiej brzmiącym „szowinizmie gatunkowym”, jednak wprowadzane pojęcia i definicje nie są przytłaczające. Taylor zapoznaje nas z nimi stopniowo, wyjaśniając każde w toku swoich analiz, co sprawia że czytelnik ma możliwość pełnego ich zrozumienia i oswojenia się z nimi.
Książka Taylor jest zdecydowanie warta zauważenia, a poruszone w niej tematy zasługują na szerszą dyskusję. Zadowoli zarówno osoby interesujące się nauką o niepełnosprawności, animal studies jak i zupełnych laików. Opiera się bowiem na wyrosłej z feminizmu etyce troski i dotyczącej każdego z nas (niesłusznie demonizowanej) współzależności. To właściwie celebracja wspólnotowości i poczucia sprawczości w świecie, w którym tak naprawdę wszystko jest ze sobą połączone, o czym często sama zapominam. Osoby z niepełnosprawnościami mogą wnieść ważne i nieznane nam dotąd spojrzenie na los zwierząt i wgląd w ich własny świat. Prezent, jaki daje nam Sunaura Taylor najlepiej oddają jej własne słowa; chodzi bowiem o możliwość „przyglądania się tym kwestiom z wielką ostrożnością i uwagą, świadomi własnych założeń, stereotypów i uprzedzeń”. Jest w tym niesamowita delikatność. Bydlęce brzemię wystawia na próbę także moje własne poglądy i umożliwia dostrzeżenie innych sposobów odbierania świata i samego siebie, a co może być od tego cenniejsze?
Taylor Sunaura, Bydlęce brzemię. Wyzwolenie ludzi z niepełnosprawnością i zwierząt, Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2021, s. 400