Na wojnie i w sztetlu
Anna Gulińska o poruszającym reportażu "Wojna w Hiszpanii" S.L. Sznajdermana
Orwell, Hemingway, Kisch, a z rodzimego podwórka Pruszyński – to głośne nazwiska pisarzy, którzy relacjonowali wojnę domową w Hiszpanii. Od teraz możemy dodać do tego grona jeszcze jedną postać – żydowskiego reportażysty Szmuela Lejba Sznajdermana.
Czym różni się reportaż Sznajdermana od innych korespondencji z tego okresu? Częściowa odpowiedź kryje się w podtytule. W oryginale (czyli w języku jidysz) jest to słowo hinterland, oznaczające „zaplecze”. Tłumaczka Magdalena Kozłowska zgrabnie przełożyła je jako „reportaż z głębi kraju”. Nie przeczytamy w nim o walkach na froncie, o krwawych bitwach, czy życiu w wojennych okopach. Zobaczymy za to codzienność ogarniętej wojną Hiszpanii: gwar barcelońskich ulic, pracę w skolektywizowanych fabrykach, pomarańczowe gaje Walencji, walki byków czy życie mnichów w klasztorze Montserrat. Niczym zapiski z podróży, a nie sprawozdanie z kraju, w którym toczy się wojna. Mniej wielkiej polityki, chociaż Sznajderman z politykami rozmawia, więcej społecznego krajobrazu.
Sznajderman pracował jako korespondent na zlecenie gazet żydowskich, stąd wiele miejsca poświęca sprawom tej społeczności. Przybliża odległy polskim Żydom kraj. Porównuje fabryki w Sabadell do łódzkich, a flamenco do muzyki granej w Polsce. Odnajdziemy tu dodatkową wartość reportażu – informacji o gminie żydowskiej w Barcelonie, czy żydowskich śladach w odwiedzanych miejscach nie mogłyby znaleźć się w innych relacjach. Tymczasem w walkach w Hiszpanii brała udział relatywnie spora grupa osób pochodzenia żydowskiego, co autor oddał przytaczając rozmowy i anegdoty dodające opowieści aszkenazyjskiego kolorytu.
Jednak wojna to nie przygoda, a relacja Sznajdermana jest złożona. Wojenne zaplecze to też tysiące uchodźców, problem ważny i aktualny szczególnie dziś. To dramat rodzin poszukujących zaginionych bliskich. To w końcu terror w kontrolowanych przez faszystów częściach kraju, który autor opisuje za pomocą pozornie niezobowiązującej rozmowy ze współpasażerem w pociągu.
Sporo miejsca, jak na reportaż pisany w drugiej połowie lat 30. XX wieku poświęcono kobietom biorącym udział w wojnie. Być może to zasługa żony, Haliny Szymin, która zajmowała się redakcją tekstów, i której której dedykowana jest książka. Nawet jeśli autor dość stereotypowo podkreśla urodę walczących, to uczciwie wylicza też ich zasługi, opisuje bohaterstwo, a w końcu wymienia je z nazwiska, przez co oddaje żołnierkom i milicjantkom należne im miejsce w historii.
Reportaż Sznajdermana to też doskonała okazja, aby wspomnieć o ważnej, a niewystarczająco eksponowanej jest roli tłumaczki. „Wojna w Hiszpanii” w tłumaczeniu znakomitej jidyszystki Magdaleny Kozłowskiej to tekst lekki w odbiorze, zrozumiały, opatrzony stosownymi przypisami, a jednocześnie zachowujący styl autora. Książka przełamuje też inny stereotyp: język jidysz – kojarzony w Polsce z I.B. Singerem, opisem żydowskich sztetli czy wspomnieniami z okresu Zagłady bywał bowiem także językiem znakomitych reportaży, czego doskonałym przykładem jest ta książka.
Anna Gulińska
Szmuel Lejb Sznajderman, Wojna w Hiszpanii. Reportaż z głębi kraju, przeł. Magdalena Kozłowska, Wydawnictwo Czarne 2021, s. 192