Podróż na cztery ręce
Tomasz Wojewoda o Czerwonym śniegu na Etnie duetu Mikołajewski-Smoleński
Czerwony śnieg na Etnie najpełniej wykonuje swoją pracę w czytelniku, gdy poprzedzi się go lekturą Książki o SycyliiJarosława Iwaszkiewicza z 1955 roku (jest ku temu doskonała okazja, gdyż jej wznowienie niedawno ukazało się w krakowskim wydawnictwie Austeria[1]). Choć Jarosław Mikołajewski, autor posłowia do jej włoskiego wydania (przeł. Francesco Groggia), krytykował jej liczne niedostatki, jak choćby wszechobecny protekcjonalizm i quasi-kolonialną perspektywę, to jednak trudno nie zauważyć pewnych wspólnych cech między tymi dwoma, oddalonymi od siebie o ponad sześć dekad utworami literackimi. Sycylia może być lekiem. Iwaszkiewicz pisał o wyspie „podczas potwornej niemieckiej okupacji (…) w ciemne noce chłodu”. Tymczasem kilkadziesiąt lat później – jeden z autorów został wyrzucony z pracy, a drugiemu o połowę okrojono etat. Jak napisali we wspólnym wstępie: „Dyskomfort płynący z intelektualnego zawieszenia, rozczarowanie środowiskiem, zdradzającym kruchość fundamentów i hołdującym nowej poetyce, z którą coraz trudniej nam się utożsamiać. Postanowiliśmy przeżyć przygodę”. Pomysł sycylijskiej podróży był genialny w swojej prostocie, de facto jako przedłużenie poetyckiej metody Mikołajewskiego, który nie cierpi odgórnych założeń – autorzy ustalili, że konkretne wątki ich opowieści o Sycylii będą ważne tylko wtedy, jeśli po drodze natkną się na ich przejawy.
W istocie zamysłem Mikołajewskiego i Smoleńskiego było napisanie książki będącej antytezą wysiłku Iwaszkiewicza, którego relacja z podróży jest opowieścią z perspektywy zewnętrznej. Czerwony śnieg na Etnie zaś to relacja pozornie chaotyczna, poruszająca się ruchem konika szachowego, ale właśnie dzięki temu zyskująca na wiarygodności, z perspektywy gospodarza, a nie zblazowanego gościa-turysty. Autorzy unikają pułapek typowych dla wielu książek podróżniczych – beznamiętnego opisu zabytków, atrakcji turystycznych, czy kulinariów (te, owszem, w książce również występują, ale mają o wiele bardziej złożoną funkcję). Autorzy zobaczyli na Sycylii rzeczy niepoukładane, czytając ich eseje można odnieść wrażenie, że w odróżnieniu od Iwaszkiewicza, ich Sycylia nie jest światem udawanym.
Mozaika to nie tylko tematyczna, ale również gatunkowa – polifoniczny portret wyspy, przefiltrowany przez niezwykłą wiedzę i wrażliwość autorów. W Czerwonym śniegu na Etnie mamy do czynienia nie tylko z narracją eseistyczno-podróżniczą, ale również z czystą beletrystyką, wywiadem a nawet dramatem. Tekst utworu jest spleciony niczym warkocz. Duży wpływ na formę książki ma połączenie reporterskiej czujności z poetycką wrażliwością. Gdy Mikołajewski uczestniczy na przykład w warsztatach poetyckich w więzieniu, czytelnik od razu otrzymuje przekład najbardziej interesujących wierszy, tłumaczonych na gorąco, co czyni z Czerwonego śniegu… rodzaj reportażu w stylu gonzo.
Jak pokazuje przykład Boskiej Komedii Dantego Alighieri, aby poznać świat w jego prawdziwości, potrzebny jest przewodnik – w Czerwonym śniegu… jest ich co najmniej troje. Pierwszy to Andrea Camilleri – przewodnik wyjątkowy, bo unieruchomiony w swoim rzymskim mieszkaniu, a także na wpół niewidomy. To jednak „najstarsza sycylijska pamięć”. Drugim przewodnikiem jest Biagio Guerrera – poeta, promotor kultury, performer, którego wiersze powstają w wyjątkowy, aktywny sposób. Gdy doświadcza poetyckiej epifanii, zatrzymuje się, gdziekolwiek jest i wyśpiewuje ułożone przez siebie wersy do dyktafonu. Jest jeszcze właścicielka Hotelu Palladio w Naksos, Caterina (Katarzyna) Valentino, w której życiorysie jak w miniaturze odbija się tamtejsza niejednoznaczność. Polska Sycylijka (lub sycylijska Polka), córka polskiej malarki-katoliczki Zofii Wilińskiej i włoskiego komunisty Paola Valentino. W jej rodzinnym domu gośćmi bywali między innymi kardynałowie Wyszyński i Wojtyła, pomimo różnic w poglądach potrafili znaleźć pole do dialogu. Takie osoby, zakorzenione w sycylijskim pejzażu gwarantują wiarygodność relacji.
Mikołajewski i Smoleński spotkali się w połowie drogi między terytoriami, które stanowią najczęstszy temat ich badań – półwyspu Apenińskiego oraz Afryki i Bliskiego Wschodu. Za cel swojej anabazy postanowili obrać terytorium graniczne, pełne sprzeczności, front i tygiel kultur, miejsce spotkania i starcia cywilizacji. Początkowo przeszkadzał mi w Czerwonym śniegu… brak zapisu rozmów pomiędzy autorami, jednakże taka forma wydaje się mieć uzasadnienie. Interesujące bowiem, że Mikołajewski i Smoleński dialogują ze sobą na poziomie narracyjnym, ich spostrzeżenia przenikają się. Najpierw zupełnie odmienne stylistycznie, z czasem wydają się ulegać unifikacji. Nawet tak brutalnie momentami rzeczowy Smoleński przeistacza się w poetę, jakby nie pamiętając swojej wcześniejszej idiosynkratycznej deklaracji wobec wszelkiej maści liryków, których uważa za najnudniejszych ludzi na świecie. Jednak na przykład jego opis targu rybnego jest tekstem par excellence poetyckim, mieniącym się światłem odbitym w rybich łuskach. To tekst niebywale metaforyczny, sugestywny – bo przecież całe jego piękno, jest niczym więcej, jak tylko opisem na wpół cmentarza, na wpół rzeźni. Leonardo Sciascia pisał, że Sycylia jest metaforą, tylko nie bardzo wiadomo metaforą czego – są podstawy by przypuszczać, że Paweł Smoleński jest tą właśnie osobą, która jak dotąd najbardziej zbliżyła się do odpowiedzi na to pytanie.
Kiedyś jeździło się na Sycylię po kulturę, teraz jeździ się po naturę. Trzeba przyznać, że ten niewielki skrawek lądu miał niezwykłe szczęście do znakomitych pisarzy i poetów. To stamtąd wywodzą się tak ważne dla światowej literatury nazwiska, jak Giovanni Verga, Giuseppe Tommaso di Lampedusa, Federico De Roberto, Vitaliano Brancati, Gesualdo Bufalino, Vincenzo Consolo, wspominani już Leonardo Sciascia i Andrea Camilleri, czy nobliści Luigi Pirandello i Salvatore Quasimodo. Ta sucha enumeracja pojawia się tu nie bez powodu. Już Iwaszkiewicz pisał o sycylijskim krajobrazie, że „od wieków całych w obliczu tego widoku opanowywał ludzi demon poezji”. Jakkolwiek stwierdzenie o „konieczności poezji” ma w sobie coś z nawoływania do grafomanii, to jednak w kontekście sycylijskim przybiera inne znaczenie. Na tej bowiem ziemi natura i kultura wydają się nierozerwalnymi i wzajemnie z siebie wynikającymi zjawiskami. Mikołajewski i Smoleński poszukują jednego poprzez drugie, „krajobrazu który uczy patrzenia”. Stąd na przykład opis pierwszej podróży Mikołajewskiego na Sycylię, do miasteczka Lentini, której impulsem był fakt, że to właśnie tam, w połowie XIII wieku wymyślono sonet. Jednocześnie zaznaczyć należy, że Sycylia nie była i nie jest realizacją utopijnego marzenia o Republice Poetów, jest za to obszarem ogromnych kontrastów, również na poziomie znajomości kultury. Jednym z najbardziej poruszających i zapadających w pamięć epizodów Czerwonego śniegu na Etnie jest zapis spotkania z egipskim uchodźcą w Katanii, który nie wie, kim jest poeta, ani co to jest poezja. To niezwykłe zdarzenie przemawia z mocą metafory i każe zastanowić się, nie tylko czym jest poezja, ale czy jest ona w ogóle możliwa w przestrzeni innej, niż syty, ksenofobiczny, europejski świat. Zapewne nieświadomie, ale Egipcjanin dokonał znamiennej aktualizacji najsłynniejszego zdania Theodora Adorno.
Jest to książka po brzegi przepełniona humanizmem, tak bardzo niepopularnym zwłaszcza dziś, w epoce półprawd i otępiającego populizmu. Jarosław Mikołajewski, najłagodniejszy ze wszystkich buntowników świata, człowiek którego teksty powinny być zapisywane przez lekarzy na receptę, zwłaszcza prawicowym neofitom. Paweł Smoleński, ironiczny i do bólu rzeczowy, zawsze wiarygodny, ale również nie stroniący od dowcipu. Wydawać by się mogło, że Mikołajewskiego i Smoleńskiego różni niemalże wszystko – sami uwypuklają owe różnice już na wstępie i – jak się wydaje – czynią z nich rodzaj metody badawczej: „Jesteśmy bardzo różni. Jeden z nas bywał na Sycylii dość często, drugi nie był nigdy. Ta dwoista perspektywa dawała nam szansę na rzecz jakoś zaskakującą i nieprzewidywalną. Przez zestawienie różnych oczekiwań, różnych charakterów”. I to właśnie dlatego ich dwa głosy tak znakomicie się uzupełniają i tworzą pełny, obiektywny sycylijski portret. Smoleński, którego nawiasem mówiąc w „Czerwonym śniegu…” jest znacznie mniej, spełnia w książce rolę kontrapunktową, hamującą idealistyczny zachwyt Mikołajewskiego, który kilkukrotnie przybiera przesadne formy, przejawiające się na przykład w apologii Jana Pawła II, nie dostrzegającej żadnej z, tak przecież licznych, negatywnych stron jego pontyfikatu.
Mikołajewski zwrócił uwagę na bardzo ciekawe i nieoczywiste powinowactwo – uważa, że Sycylia ma potencjał Europy Wschodniej, której ta w najmniejszym stopniu nie wykorzystuje. Jest coś na rzeczy w tym stwierdzeniu, ponieważ już Iwaszkiewicz widział w różnych zakamarkach wyspy podobieństwa do swoich rodzinnych, podwinnickich stron. I jeszcze jedno zdanie ze zmurszałej książki Iwaszkiewicza jest tu istotne: „I właśnie widzieć cudowny świat Sycylii poprzez to wszystko, co się przeżywa w kraju, poprzez to wszystko, co się myśli i czuje, z czym jest się związanym – to rozkosz prawdziwa”. Istotnie, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w wielu fragmentach Czerwonego śniegu… narracja jest jedynie zakamuflowaną formą opowieści o Polsce. Można bowiem mówić o Sycylii, jako o prawdziwym centrum cywilizacji, jak podkreśla Paweł Smoleński, jest to miejsce, w którym istnieje rzeczywiste społeczeństwo obywatelskie, walczące z toczącymi Sycylię chorobami (mafia, korupcja, familismo amorale), zamiast, jak w Polsce, przyjmować chorobę za dowód zdrowia, Sycylijczycy potrafią zadawać sobie pytania i walczyć o sens. Jednym z najistotniejszych problemów współczesnej Sycylii jest oczywiście kryzys uchodźczy, można czytać Czerwony śnieg na Etnie jako kontynuację wcześniejszych reporterskich książek Mikołajewskiego, takich jak Wielki przypływ, czy Syrakuzańskie. Opowieść o progresywnej Sycylii skłania do gorzkich refleksji na temat Polski, której tępy opór przed przyjmowaniem uchodźców Andrea Camilleri porównuje do swojej sycylijskiej ciotki, która w 1943 roku otoczyła hektar swojego pistacjowego sadu drutem kolczastym, w obawie przed zniszczeniami, jakich mogły dokonać nadchodzące wojska amerykańskie. Nie przewidziała jedynie, że drut kolczasty nie chroni przed niczym, zwłaszcza przed pędem czołgu, może jedynie opóźnić to, co nieuniknione. Na przykładzie sycylijskim widać jak na dłoni postępujące i konsekwentne oddalanie się Polski od cywilizacji łacińskiej, do której przynależność zawsze z dumą deklarowaliśmy. Jak widać, nieco na wyrost, gdyż znaczna część polskiego społeczeństwa utraciła zdolność odczytywania ważnych dla cywilizacji mitów i archetypów i nie potrafi zauważyć oczywistego skojarzenia pomiędzy uchodźcą a Ulissesem. Brak umiejętności dostrzegania takich analogii jest równoznaczna z deklaracją przynależności do cywilizacji Wschodu.
Na Sycylii, która przeżyła wiele początków i wiele końców, konieczność pomocy humanitarnej wydaje się czymś oczywistym. Nawet jeśli obarczone pewnymi dylematami, pozostaje to w jawnej sprzeczności z aktualną neofaszystowską polityką, prowadzoną w Rzymie, zwłaszcza z działaniami Ligi Północnej, której przedstawiciele chcieli „słyszeć huk armat, które do nich [uchodźców] strzelają”. Jest to wynikiem burzliwej historii tej ziemi, będącej przez wieki miejscem zderzania się cywilizacji. Zapada w pamięć deklaracja Sycylijczyków, którzy pytają retorycznie, jak można odmówić pomocy na przykład wysiadającej na ląd Syryjce, w której rysach da się dostrzec autentyczne podobieństwo do twarzy Matki Boskiej. Czerwony śnieg na Etnie kończy się rozdziałem zatytułowanym „Przerwa nagła i niespodziewana” – i przerwa była istotnie właśnie taka, nastąpiła w momencie który wpłynął na losy całego świata – na początku pandemii koronawirusa. W kwietniu 2020 roku do brzegów Sycylii przybiła grupa około pięćdziesięciu afrykańskich uchodźców, jeden z nich okazał się być zakażony. Wywołało to serię protestów – co prawda nie pod adresem nowoprzybyłych, lecz dziurawego systemu kontroli. Jednak ferment został zasiany. Autorzy zostawiają czytelnika z wątpliwością, czy lęk przed rozprzestrzenianiem się wirusa nie zniszczy humanizmu śródziemnomorskiej kultury. Pozostaje pokładać nadzieję w słowach Mikołajewskiego, który stwierdza, że „kultura (…) jest wciąż silniejsza od obaw”. Myślę, że jest to również gwarancją tego, że Czerwony śnieg na Etnie prędzej, czy później doczeka się kontynuacji i to, co zatrzymało tę podróż, stanie się przyczynkiem do jej ponownego podjęcia.
Tomasz Wojewoda
Jarosław Mikołajewski, Paweł Smoleński, Czerwony śnieg na Etnie, Wydawnictwo Czarne, seria Sulina, Wołowiec 2021, str. 360
[1] Wszystkie użyte w tekście cytaty z Iwaszkiewicza podaję za: J.Iwaszkiewicz, Książka o Sycylii, Wydawnictwo Austeria, Kraków-Budapeszt-Syrakuzy 2020