Akcja powieściowego debiutu Pawła Mościckiego umieszczona jest gdzieś na krańcu Europy, w obozie, z którego pozbawieni praw uchodźcy próbują przedostać się do Anglii. Czytelnik domyśla się, że chodzić może tylko o Calais i jej Dżunglę, obóz wzniesiony przez imigrantów, gdzie w uwłaczających warunkach czekali na okazję, by przedostać się na wybrzeże Wielkiej Brytanii. Mościcki odwiedził Calais w czasie, gdy obóz jeszcze istniał. Pojechał tam, by nie pisać wyłącznie zza biurka, by – jak sam mówi – urealnić swoje myślenie.
Azyl czytać można jako dopełnienie jego Migawek z tradycji uciśnionych (2017). W jeden ze scen czytamy: „włączą się kamery, statyści już na planie. Płoną wasze domy, a wy trzymacie uśmiech. Skromna postawa na tle reportera”. To aluzja do planu filmowego, w który zamieniał się obóz. Jego mieszkańcy śmiali się z tego, ale także irytowali, bo mieli świadomość ich permanentnego eksploatowania przez obrazy.
W Migawkach filozof pisał o filmowcach, którzy nie opowiadają historii z zewnątrz, lecz ze środka, będąc wraz z uchodźcami. Azyl wydaje się próbą właśnie takiego trybu opowiadania, a przynajmniej raportem z jej podjęcia. Pisarz wypróbowuje, nakłada na siebie różne języki i style wypowiedzi. Jego opowieść jest nieoczywista, historia szarpana, fabuła nieliniowa, a diagnoza – gorzka.
Powieściowa Anglia, cel uchodźców, jest tu figurą upragnionego celu. To Anglia wyobrażona, fantasmagoria, która ocala obraz Europy bez małostkowości i faszyzmu (który stał się dla nas przeźroczysty). I być może właśnie ów sen – mówi nam Mościcki – śniony pod powiekami uchodźców próbujących ogrzać swoje zmaltretowane ciała pod warstwami śpiworów i koców, jest ostatnim schronieniem dla Europy.
Paweł Mościcki, Azyl, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2022
"Pomoc przychodzi z bronią" - skąd ta broń w tytule?