Wejście do kanonu to zastygnięcie. Utknięcie w jednej interpretacji lub uproszczonej legendzie wykładanej kolejnym rocznikom. Hłasko do kanonu nie wszedł, ale wziął go szturmem, błyskotliwym debiutem i pozą awanturnika – wskoczył nie tylko na salony, ale i do historii literatury. A sposób odczytania jego utworów przetrwał w niezmienionej niemal formie całe dziesięciolecia.
Na pierwszy rzut oka jest więc Hłasko twórcą dawno odkrytym i umiejscowionym w historii literatury. Jego legenda wciąż jest pociągająca i tragiczna, a tkwiło w niej wszystko, co bardzo łatwo wykorzystać do napisania barwnej biografii, w której nie brak alkoholu, kobiet, przekleństw i wybryków. Proletariacki książę nie poszedł jednak tym łatwym anegdotycznym tropem.
Radosław Młynarczyk bliższy jest faktom z życia enfant terrible polskiej literatury, idealnie równoważąc je analizą jego twórczości i zaznaczając nowe ścieżki odczytania jego dorobku. Zabiera nas więc w podróż tropem miast, w których Hłasko dorastał (a było ich trochę poza stolicą), najważniejszych rodzinnych relacji (w tym tej z ukochanym wujem, sportretowanym w Sowie, córce piekarza oraz problematycznej więzi z matką, niezadowoloną ze swojej roli w Pięknych dwudziestoletnich – najlepszy dowód na to jak silnie życie Hłaski splatało się z jego pisaniem), jego burzliwych miłości (choć bez doszukiwania się sensacji), poszukiwań męskiej przyjaźni (zakończonych w tak tragiczny sposób) i wielkich literackich inspiracji oraz tematów. Wyłania się nam z tego konglomeratu obraz pisarza nie tylko lubującego się w wódce i romansach, ale też twórcy niezwykle świadomego, który od pierwszych pamiętnikarskich wprawek ćwiczy swój styl i wciąż doskonali warsztat. Hłasko przepisywał swoje utwory po wielekroć, zmieniał ich wersje, dopisywał i skracał. Pytał o zdanie bardziej doświadczonych od siebie, próbował konstruować teksty na wzór dziś już klasycznych powieści amerykańskich. Jeździł uparcie po pracy na Marymont żeby słuchać języka jego mieszkańców, oglądać ich domy, stawiać wódkę i obserwować czym żyje dzielnica, a potem nocami tworzył z tego opowiadania w kuchni. Z podobnym oddaniem i emocjami pracował nad powstającymi na bazie jego utworów filmami, a tych w karierze miał sporo, nie tylko w Polsce.
I tak Młynarczyk prowadzi nas przez kolejne lata życia i utwory Hłaski, obalając mimochodem część mitów i lekko, niby od niechcenia, zaznaczając nowe możliwości odczytania jego tekstów i losów. Autor Pierwszego kroku w chmurach w zbiorowej pamięci jest wiecznym buntownikiem, najczęściej oderwanym od polityki. A przecież balansował na granicy tego, co dopuszczalne, był publikowany i fetowany jako pisarz z proletariatu, ale równocześnie nie wspominano o pogłębiającym się w jego utworach rozpadzie pięknego, socjalistycznego obrazka. A sytuacja gęstniała, aż do nieco już zatartego w zbiorowej pamięci ostatecznego upadku legendy Hłaski i jego zniszczeniu przez te samą władzę, która go do niej wyniosła. Łatwość w wydaniu wizy i niewyrażony wprost zakaz powrotu do kraju (odgórny nakaz zwodzenia wciąż ponawiającego prośby o powrót pisarza), do tej pory kwitowane jedynie jako potwierdzenie obrazu tego, który nie istnieje bez Polski, tutaj zostaje potraktowane bardziej wnikliwie, jako element gry władzy. Wbrew lekko ferowanym wyrokom, emigracja nie stępiła jego pióra, chociaż odebrała mu tak dotąd ważny poklask i sławę, którymi się karmił. I tu następuje najważniejsze chyba odczarowanie Hłaski: przesunięcie akcentu z fenomenu debiutu na izraelski okres twórczości pisarza, wciąż niedoceniany. Badacz upatruje w nim pełnego rozwinięcia warsztatu i stylu Hłaski. Przywraca też niejako autora swojej epoce, podkreślając jego relacje z Andrzejewskim czy Machem, ale też osadzając w podobnej roli co wyklętego Tyrmanda, ukazując jego zmagania ze środowiskiem paryskiej Kultury, czy wreszcie w szerszej perspektywie pokolenia.
Może rzeczywiście potrzeba nam było aż tyle czasu i dystansu, żeby na nowo odczytać Hłaskę i sięgnąć wreszcie po jego późniejsze teksty? Klarowny obraz został wreszcie poruszony, nie bez znaczenia, że przez literaturoznawcę młodego pokolenia. Oby wprawił go w ruch na dobre.
Radosław Młynarczyk, Hłasko. Proletariacki książę, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, s. 286.