Pożegnanie zimnej dziewczynki
O najnowszej książce Idy Linde wydanej nakładem krakowskiego Lokatora pisze Aleksandra Byrska
Maszynowa Dziewczynka postanawia umrzeć pierwsza, ale wszyscy, którzy są jej bliscy, zdołają ją wyprzedzić. Jej bunt jest bezsilny, jej gniew jest bezkresny, jej rozpacz ma formę tatuażu, który przedstawia „dwa drzewa i człowieka, który odwraca się od nich plecami”.
Najnowsza książka Idy Linde „Testament Maszynowej Dziewczynki”, przełożony na język polski przez Justynę Czechowską, to niewielki tom wierszy, które pulsują bólem. Są oszczędne, ale intensywne. Wspólnie tworzą poemat - emocjonalny, chaotyczny monolog tytułowej bohaterki, z którego stopniowo rekonstruujemy dzieje jej rodziny. To historia tracenia, testament, w którym nie ma już niczego do pozostawienia, którego nie ma już dla kogo zapisywać. Wszystko, co o niej wiemy - poznajemy przez utratę. Wiemy, że była w ciąży, że miała brata, że nie umarła pierwsza. Żegna się z matką, potem z ojcem. Przy życiu pozostaje wyłącznie ojciec jej dziecka - starszy od niej mężczyzna, który przyjmuje poronienie z ulgą i wraca do żony.
Jest dziewczynką. Nie wiemy ile dokładnie ma lat, choć z kontekstu możemy wnioskować, że kilkanaście. Słowo dziewczynka znaczy w tym tomie więcej. Dziewczynka uwypukla mrok umysłu bohaterki skoncentrowanej na śmierci, dziewczynka oznacza też jednak bezbronność. Bycie dziewczynką oznacza bycie narażoną - na emocje, upokorzenie, wykorzystanie. Dlatego dziewczynka jest mechaniczna - to ma ją wzmocnić, uzbroić. Maszyny są przecież nieśmiertelne. Dziewczynka planuje swoją śmierć, bo wie, że nadeszła jej kolej. Bóg zatem zajął się Maszynową Dziewczynką troskliwie - proces uważnego oczyszczania i biel prześcieradła sugerują spokój, rozstanie z brudem i strachem, rozbrajanie gniewu.
Opłakując zmarłych bohaterka nie odgrywa bowiem roli przestraszonego dziecka, jej napędem jest gniew przeciw światu, przeciw matce, która uczyniła ją śmiertelną, przeciw mężczyźnie. Relacjonuje swoje doświadczenia bardzo chłodno, na zimno przytacza fakty, które przynosi jej ciąg skojarzeń. W jej smutku pobrzmiewa zmęczenie. Chciała umrzeć już wcześniej, a kolejne utraty tylko ją w tym utwierdziły. W monologach dziewczynki Linde umieszcza w tle pytania o śmierć - czym jest ta własna, czym ta należąca do kogoś innego, jak dla nas znaczy, gdy zmienia kontekst. W postaci bohaterki, autorka odsłania ostateczną samotność każdego z nas wobec tego doświadczenia. Jednak wiersz, w którym Dziewczynka żegna się ze światem zaskakuje niespodziewanym ukojeniem:
Jestem Maszyną.
A Bóg swoimi wielkimi świecącymi i oleistymi palcami
rozkłada mnie. Kawałek po kawałku.
Myje każdą nakrętkę i śrubkę.
Kładzie je wszystkie na białym prześcieradle.
Jak w jakiejś ciemnej baśni, po przebytych cierpieniach, udręczone dziecko trafia w dobre, opiekuńcze ręce. U Idy Linde to dłonie śmierci, dłonie Boga. Maszynowa Dziewczynka na ziemi nie odnajdzie pocieszenia.
(Aleksandra Byrska)
Ida Linde, Testament Maszynowej Dziewczynki, przeł. Justyna Czechowska, Wydawnictwo Lokator, Kraków 2021