HALT. Zapiski z domu trzeźwienia Jakuba Zająca to frapująca próba przywrócenia literaturze jej miejsca w codzienności. Hybryda memuarów, prozy i poradnika oferuje więcej, niż wynika z pierwszego rzutu oka.
Niniejsze uwagi to uzupełnienie mojej rozmowy z Jakubem Zającem w naszym cotygodniowym „telewizyjnym wydaniu” w kanale Reset Obywatelski:
Nie udało mi się wtedy dopowiedzieć wszystkich spostrzeżeń, a hybrydowa konstrukcja HALTU i społeczny oddźwięk tej książki (jego dowody otrzymujemy także od naszych czytelniczek i widzów) wymagają większej uwagi.
Opublikowano już całe biblioteki książek na temat uzależnień i wychodzenia z nich, o alkoholu, jego wpływie na rzeczywistość i ciemnej mocy. W ostatnich latach nurt ten wezbrał jeszcze bardziej. Popularnością cieszyły się Informacja zwrotna Jakuba Żulczyka, Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu Aleksandry Zbroi. Odświeżano „klasykę gatunku”, choćby książki Wiktora Osiatyńskiego.
HALT wpisuje się w ten nurt, ale wyróżnia go kilka cech. Najważniejszą jest patchworkowość opowieści. Zawiera ona w sobie elementy terapeutycznego pamiętnika, opracowania na temat choroby alkoholowej, wreszcie elementy, które wymykają się „terapeutycznym ramom” i pewnej mierze przeciągają tekst w stronę beletrystyki. Z różnym efektem: słabszym, kiedy autor opisuje detale pobytu w placówce odwykowej, ciekawszym, kiedy mierzy się z codziennością przed i po pobycie w „domu trzeźwienia”. Zając jako prozaik posługuje się frenetycznym stylem opowiadania. Ucieka w dygresje, ale też drobiazgowo sprawozdaje, pozwala sobie na rozbuchane metafory, by ciągle kontrować je na różne sposoby, rozbrajając je między innymi za pomocą przytaczania słownikowych definicji odnoszących się do wyrazów, z których buduje „natchnione gmachy”.
Nie da się zatem i nawet nie warto czytać HALTU jako poręcznego przewodnika dla trzeźwiejących, choć zawiera sporo przydatnej wiedzy. Należy go potraktować jak literackie uzupełnienie lektur ściśle terapeutycznych lub utwór prozatorski. Wtedy książka Zająca zyskuje na atrakcyjności. Wiwisekcyjny opis alkoholowej rutyny, wypełnionej aptekarskim odmierzaniem kolejnych dawek różnych trunków robi mocne wrażenie. Podobnie jak opis poruszania się w przestrzeni z perspektywy uzależnionego. Miasto zmienia się w byt o infrastrukturze służącej uzależnieniu. Codzienna marszruta odmierza się w piwach lub „małpkach”. Takie przedstawienie miasta przywodzi na myśl głośną Heroinę Tomasza Piątka, w której żywopłoty, murki, garaże ukazane z „żabiej perspektywy” były scenografią historii o nałogu.
HALT można też czytać jak opowieść o doświadczeniu pokolenia, które „jest za stare na deskorolki i pracę w korporacjach”. To „największy miot w dziejach polskości”; „jadący składakiem za światem pędzącym na piątym biegu”. Zając nieco nostalgicznie i konserwatywnie pisze o jego przewagach i o tym, że „pamięta ból kilkuletniej dłoni, ściśniętej w ojcowej prawicy wystającej z kolejki po mięso”, ustępuje miejsca staruszkom, „do taty mówi tato do mamy mamo”. To pokolenie „wie, że nie należy się spóźniać, nie robi sobie tatuaży kotów na szyi, je mięso, pije mleko z laktozą, a do podciągnięcia na drążku nie potrzebuje osobistego doradcy o egzotycznie brzmiącym imieniu.” A mimo to stanowi zagubioną generację, „pozbawiony żywiciela symbiont emocjonalny”. W tym sensie HALT pomaga mierzyć się z wyzwaniami i problemami emocjonalnymi tym, którzy w dorosłość wchodzili przed erą masowej popularności psychologii i mają nieuzasadnione obiekcje przed troską o własny dobrostan emocjonalny. Czy ci, którzy tatuują sobie koty i mówią do rodziców po imieniu, mają mniej kłopotów z zasypianiem i autodestrukcją? Nie wiadomo, jednak czytając prozoporadnik Zająca, wydaje się, że pisanie i korzystanie z literatury stanowi rodzaj wsparcia, którego brakuje młodszym.
HALT jak każdy patchwork jest nierówny. Autorowi udaje się tworzyć błyskotliwe akapity, które sąsiadują z fragmentami nieco rozwlekłymi i niekiedy banalnymi. Sarkastyczne komentarze przywodzące na myśl monologi wewnętrzne Adasia Miauczyńskiego z filmów Marka Koterskiego łączą się z pisanymi explicite poradami i ćwiczeniami myślowymi dla trzeźwiejących i bezsennych. Ale to właśnie niespójność i ucieczka od funkcjonalności z jednej oraz romantyzowania nałogu z drugiej strony stanowią o sile tej książki.
W odróżnieniu od nieznośnej, wulgarnej pop psychologii obecnej w mediach i popkulturze HALT nie infantylizuje odbiorczyń i odbiorców. Stwarza okazję do autorefleksji i zmagania się z prywatnymi, niekoniecznie alkoholowymi kłopotami. Stanowi dowód, że literatura może działać, o ile nie traktuje się jej użytkowo.
Jakub Zając, HALT. Zapiski z domu trzeźwienia, Wielka Litera, Warszawa 2022, s. 268