Pulsujący kryształ, splątana ziarnistość
Justyna Wysocka pisze dla nas o "Jeżeli t=0", ogniwie pośrednim między utworami fantastyczno-naukowymi i eksperymentalno-kombinatorycznymi Italo Calvina
Krótkie formy pomieszczone w zbiorku Jeżeli t =0 Itala Calvina to opowiadania o tym, co zawiera się w czasie. Czasie, który się kurczy i rozkurcza, przypływa i odpływa, grzęźnie w cyklach, seriach i pętlach, rozgałęzia się na nieskończone przeszłości i przyszłości. O bytach, zjawiskach i zdarzeniach poddanych wiecznej zmianie i wiecznemu powrotowi (bo przecież powtórzony chaos to porządek).
Pierwsza z trzech części tomiku poświęcona jest ewolucji ciał sprzed milionów lat: niebieskich, ptasich, ludzkich. Druga to długa historia miłosna, od narodzin do śmierci. W trzeciej zaś zawarte są fabuły sensacyjne: polowanie w dżungli, pościg samochodowy, niemożliwe spotkanie kochanków, ucieczka z więzienia. Można też opisać je inaczej. W pierwszej mowa o materii, w drugiej o rozszczepieniu jądra, w trzeciej o czasie, który przestaje być skalarem. Wyobraźnia karmiona naukami rodzi twory fantazji i trzeźwej obserwacji. Może dlatego tom ten uznaje się za ogniwo pośrednie między utworami fantastyczno-naukowymi i eksperymentalno-kombinatorycznymi Calvina, między jego Opowieściami kosmikomicznymi i Zamkiem krzyżujących się losów.
To, że da się o tej książce pomyśleć na co najmniej dwa sposoby, wynika z opozycji, która ujawnia się w niej jako zasada porządkująca. Idzie o przeciwstawienie poznania racjonalnego empirycznemu, świata wymyślonego prawdziwemu, świata rzeczy w stanie prawdopodobnym światu rzeczy w ich stanie obecnym. Antytezy, antonimie i aporie są źródłem napięcia tekstu, drgań między krańcami znaczeń. Miękki Księżyc i twarda Ziemia, 1 i 2, ja i ty, Dantès i Faria, rozpalona zima, mineralne bagno. Zdarzają się też mniej jaskrawe kontrasty, szlaki nieprzetarte: zespolenie i zestawienie, pływać i być opływanym, pierścień domknięty i niedomknięty. Próżno tu jednak szukać roztrząsań etycznych nad nieodwołalnością losu, wiecznością, skandalem umierania i zapominania bądź przemijaniem przestrzeni w czasie. Mamy raczej do czynienia z teoriami metafizycznymi, fizycznymi i matematycznymi przebranymi za literaturę. Albo na odwrót, ale to chyba bez znaczenia. Z czułym szkiełkiem i wiernym okiem pisarz tekstualizuje doświadczenie: ludzkie, nieludzkie, laboratoryjne.
Czytać Calvina piszącego z taką dyscypliną i precyzją o czasie to jak patrzeć z wypiekami na wstęgę Möbiusa albo schody Piranesiego i Eschera. Błędnik szaleje. Oto przykład: „[...] w pewnej chwili bieg odwróci kierunek [...] i nikt nie będzie umiał żyć w odwróconym czasie, podobnie jak ja teraz nie mam pewności, w jakim kierunku zdąża czas, w którym się poruszam, i czy dalszy ciąg, którego oczekuję, nie spełnił się już przed sekundą” (Jeżeli t =0). Zaburzona chronologia łowi uwagę czytelnika, przypomina tę z Borgesowskiego Ogrodu o rozwidlających się ścieżkach. To nie jest szybka lektura, raczej „tajny ładunek korsarskiego okrętu” (Jeleński o Trans-Atlantyku Gombrowicza). Tu rozłożono wnyki na logikę temporalną (pierwsze z brzegu pytanie: co wobec tego z przypadkiem, ryzykiem nieprawdopodobieństwem?). Jako byty uczasowione możemy zechcieć, choćby dla zabawy, poćwiczyć uwalnianie się z przemyślnie zastawionych pułapek. Należą do nich na przykład odwrócone ciągi przyczynowo-skutkowe (strzała wraca do łuku), zrelatywizowany upływ czasu („droga jeszcze nigdy równie mocno mi się nie dłużyła”), teraźniejszość jako bezwymiarowy punkt graniczny między przeszłością a przyszłością, który... nie istnieje, ale również labirynty czasowe w świecie przedstawionym, trwanie zgeometryzowane (twierdza, wyspa i powieść jako jedno w Hrabim Monte Christo).
Parametr „t” wpływa również na rytm narracji. Kiedy mowa o mitozie i mejozie, czyli o podziale komórek, dochodzi do retardacji. Wartki potok zdań opisujący fabuły z poprzednich części zbioru zostaje zastąpiony rozwleczonym strumieniem świadomości mikroskopijnego bytu, a kropki przecinkami i średnikami. Wielkie litery nowych zdań nie wyznaczają taktu lektury. Akcję celowo opóźnia się, a właściwie zamraża, również w opowiadaniu Jeżeli t =0, które dotyczy jednej sekundy i dzieje się w jednej sekundzie (strzała i lew już są w powietrzu, ręka strzelca jeszcze w górze, wyprostowana). Ostatni przykład to historia o ptasim królestwie (Pochodzenie ptaków). Linearnej narracji towarzyszy ujęty w nawias opis komiksu, który nie tylko wizualizowałby postaci i rozwój wydarzeń, ale też rozwiązywałby formalne problemy gatunku fantastycznego (np. „cudowny” powrót bohatera do Krainy Ptaków możliwy dzięki żartobliwemu złamaniu konwencji komiksowej, tj. wylotowi poza kadr do dalekich światów, innej rzeczywistości). Dopowiedzenia te zaburzają tempo czytania, rozbijają układ sekwencyjny, zatrzymują uwagę czytelnika, kierują ją inne tory. Lektura pęcznieje, wydłuża się i upomina o więcej: czasu i skupienia.
W jednym z opowiadań Calvino pisze o „obiegu życiowej informacji, który prowadzi od kwasów nukleinowych do pisma” (Śmierć). Czyli o związku między ewolucją biologiczną i technologiczną, o transferze najcenniejszych danych w jakimś przedziwnym układzie scalonym ‒ od chromosomu, jądra i komórki do słów, taśm i maszyn (robotów?). Nieważne jest medium ani kod przekazu, liczy się samo wpisanie w ogół znaków, powielenie i ciągłość. Zatem i książka jest nośnikiem w tym przepływie, etapem ewolucji, gwarantem przetrwania. Przy czym wszystko, łącznie z komunikatem, zostaje nieuchronnie zredukowane do sygnału, wiązki słów, do komórki-słowa ‒ tej cząstki elementarnej. Ale ona, jak wiemy choćby od Borgesa, wystarczy, by wznieść całkiem nowe wszechświaty.
Pierwsza edycja Jeżeli t=0 ukazała się w 1967 roku w wydawnictwie Einaudi. Tom należał do serii wydawniczej Supercoralli, w której tego samego roku opublikowano m.in. Mistrza i Małgorzatę Bułhakowa, Ferdydurke Gombrowicza i poezje Bretona. Na okładce zbioru znajduje się czarno-biała grafika Victora Vasarely’ego przedstawiająca dwie nachodzące na siebie, wręcz zderzające się szczytami piramidy. To abstrakcja geometryczna tworząca iluzję głębi. Piramidy wyglądają, jakby wyrastały z naprzeciwległych kart jednej książki, jakby stronice oraz pomieszczone na nich opowieści zyskiwały dodatkowy wymiar. Okładka nowego wydania, zaprojektowana przez Łukasza Piskorka, zdaje się nawiązywać do tej z lat 60.: geometryczna, abstrakcyjna, dynamiczna oraz ‒ przewrotnie, na opak ‒ kolorowa. Brakuje tylko złudzenia. Może i słusznie, skoro dziś mówi się w nauce o tym, że czas nie istnieje (np. Julian Barbour i jego bezczasowa Platonia, zbiór wszystkich możliwych konfiguracji Wszechświata).
Justyna Wysocka
Italo Calvino, Jeżeli t=0, przeł. Anna Wasilewska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021