Esejoreportaż wpływowego izraelskiego dziennikarza z pozoru wygląda na kolejną „lekturę dla zatroskanych libków”, którą można przeczytać z pewnym pożytkiem, westchnąć nad losem świata, zasępić się nad własnym niepewnym jutrem, a następnie odstawić na półkę obok książek Tymothyego Snydera, biografii Trumpa i Obamy, reportaży z krwawiących rejonów świata, podręczników do kuchni zero waste, feng shui oraz likwidacji neuroz poprzez skakanie na piłce.
Na szczęście Rewolta ma o wiele większy potencjał. Autor odwiedza ogniska antyglobalistycznego oporu na całym świecie. Nie różnicuje bohaterów swoich reporterskich dociekań, rozmawia z greckimi anarchistami i niemieckimi nazistami. Spotyka migrantów, rozmawia z demagogami i odpowiedzialnymi państwowcami. Wszyscy walczą z tym samym wrogiem, choć różnie go opisują. Jest nim wczesny, neoliberalny model globalizacji, przedstawianej jako bezalternatywna droga ku świetlanej przyszłości.
Eyal dowodzi, że ta narracja właśnie się skończyła. Rozumieją to Trump, Putin i Johnson, rozmaici demagogiczni (czy: populistyczni) politycy. Być może nawet nasi krajowi nacjonaliści: ci z obozu władzy i spod „prawej ściany”. Kto nie rozumie? Syci przedstawiciele elit. Wielkie wrażenie robi obraz ze wstępu, kiedy autor został zaproszony do wygłoszenia prelekcji dla elitarnej grupy amerykańskich możnowładców:
„To przesadny pesymizm” - wyrzuca z siebie jeden z nich, a pozostali zaczynają skandować „pe-sy-mizm!” Prędko zasypują mnie potocznymi mądrościami „pewność rodzi sukces”, „fortuna sprzyja śmiałym”, „młodzi muszą dorosnąć” oraz „przecież nie cofniemy się do średniowiecza”. Większości nie interesuje, co mam do powiedzenia. Zamiast tego chcą mnie pouczać –a w mojej osobie całe moje pokolenie – przekonując, że wszystko będzie dobrze, jeżeli tylko będziemy myśleć pozytywnie.
Brzmi znajomo? Jak podchmieleni wujkowie na imieninach lub „dyżurne autorytety” w krajowej telewizji? Owszem, bycie czterdziestolatkiem dyscyplinowanym i zbywanym okrągłymi słowami, zdaje się być globalnym doświadczeniem pokoleniowym. Z kolei amerykańskie elity zdają się myśleć równie życzeniowo co nasze, krajowe, choć ich ignorancję wytłumaczyć (choć nie wybaczyć) można ogromem zebranego kapitału, który uniemożliwia jakikolwiek kontakt z życiem mas i realnymi problemami. Amerykańskim krezusom nie grozi żadna katastrofa. A co z nami?
Eyal przekonuje, że na świecie trwa rewolta. Chaotyczne, nieskoordynowane wystąpienia przeciw nierównościom i nieodpowiedzialnej globalizacji znajdują swoje odbicie zarówno w poczynaniach radykalnej lewicy, jak i skrajnej prawicy. Co z tego wyniknie? Będzie pięknie albo strasznie Sposobność, którą oferuje radykalny moment jest większa niż zagrożenia, które zwiastuje – to szansa na ukształtowanie bardziej sprawiedliwego i zrównoważonego świata […] To teraz nasze zadanie – podsumowuje Eval. I właśnie dlatego Rewolty nie da się potraktować jak „progresywnej lektury środka”. Budzi nadzieję i wyrywa z samozadowolenia.
Jan Bińczycki
Nadav Eyal, Rewolta, Wydawnictwo WAB, Warszawa, 2021, tłum. Magdalena Sommer, s. 576