Toplista przewodników nieturystycznych, cz. I, miejsca 10-5
Jan Bińczycki o książkach do nieturystycznego podróżowania
Środek sezonu wakacyjnego to czas letni nie tylko wedle wskazań kalendarza. To także moment, w którym rynek wydawniczy nieco zwalnia i pozwala odetchnąć od elektryzujących premier. Można poczytać coś innego. A co? Proponuję przewodniki nieturystyczne, pomagające w mentalnych i fizycznych podróżach, jednocześnie przełamujące konwencje użytkowego piśmiennictwa turystycznego. Oto krótka lista tytułów, po które warto sięgnąć, ułożona subiektywnie od najmniej frapujących po najciekawsze.
Dziś część pierwsza, za tydzień kolejna
autor zdjęcia Kyler Boone
10. Przewodnik KGB po stolicach świata, wyd. Adamski i Bieliński
Za imponującym oraz niezwykle przewrotnym zamysłem kryje się czytelnicze niedowierzanie. Trudno wyobrazić sobie, by radzieccy szpiedzy mogli swobodnie dzielić się branżowymi anegdotkami. Pamiętacie wątpliwości przy okazji lektury rewelacji Wiktora Suworowa? Mówiło się, że to niemożliwe, by dezerter z wojskowego wywiadu GRU mógł swobodnie ujawniać tajemnice mocarstwa, któremu wypowiedział posłuszeństwo. Że być może głosi przekaz w istocie będący na rękę władzom ZSRR i postsowieckiej Rosji. Że to taki wyrafinowany PR. Podobnie jest w przypadku tej publikacji. Grupa byłych oficerów (każdy legitymuje się biogramem) o zróżnicowanym talencie gawędziarskim opisuje przygody w Nowym Jorku, Rzymie, Paryżu, Londynie, Bangkoku i Meksyku. Bardziej i mniej wyrafinowane żarty nie robią wielkiego wrażenia. W prawdomówność autorów należy wątpić, ale mimo to warto wziąć na tapet. Choćby w uznaniu dla autorów, których na ogół wyobrażamy sobie raczej jako ponurych i niezbyt dowcipnych sadystów, chętniej władających naganem niż piórem. Albo oryginalnego pomysłu, o wiele sympatyczniejszego od rozsiewania antyszczepionkowych fake newsów lub destabilizacji życia politycznego w kolejnych krajach.
9. Antologie miejskie noir z wydawnictwa Claroscuro
Miejskie mity kryją się za nagłówkami kroniki kryminalnej, a kolejna wzmianka w gazecie o zabójstwie starej lichwiarki zamienia się w wielką powieść – piszą Julia Gourmen i Natalia Smirnowa we wprowadzeniu do zbioru Petersburg noir. Seria antologii mrocznych opowiadań poświęconych wielkim miastom stanowi mocny dowód na siłę prozy jako klucza do poznawania miejsc i rzeczywistości w ogóle. Spośród innych podobnych projektów seria wydawnictwa Claroscuro wyróżnia się tym, że oprócz Barcelony, Wenecji, Petersburga czy Pragi zdecydowano się też miasta nieco mniej „literacko zapoznane”. Ukazały się zbiory poświęcone m.in. Singapurowi, Belfastowi czy Mexico City. Ze względu na charakter tych opowiadań chyba lepiej czytać po powrocie z wojaży niż przed wyjazdem do któregoś z nich.
8. Maciej Grzenkowicz, Tycipaństwa. Księżniczki, bitcoiny i kraje wymyślone
Małe kraje – mikronacje, niedokraje, kraje – manifestacje libertariańskiej wolności mogą się okazać języczkiem uwagi w globalnej polityce. Zanim covid narzucił światu ograniczenia i roztropność, przez wiele lat rozwijała się turystyczna bonanza. Dawała o sobie znać swoista „globalna klaustrofobia”, poczucie, że wszędzie jest tak samo, niezależnie od adresu żyjemy w tym samym sosie nowych mediów i popkultury, że kolejne destynacje turystyczne będą nas rozczarowywać, bo świat jest na wyciągnięcie ręki, o ile trzymamy w niej odpowiednio gruby portfel. Epidemia i kilka konfliktów z ostatnich lat, przypomniały nam, że dobrobyt i globalny ład nie są dane na zawsze. Ale w końcu epidemię (daj Boże!) uda się opanować i wtedy znów dopadnie nas intelektualna gnuśność lub globalna znieczulica. Lekiem na nie jest reportaż Macieja Grzenkowicza, który pokazuje, że państwowość nie musi istnieć w znanych nam kształtach i opisuje parapaństwa. Rzetelnie pokazuje ich skomplikowany status prawny, niejednoznacznych moralnie twórców, wady i pożytki. Lektura krzepiąca. Dowodzi, że ze świata wciąż można zrobić coś nowego.
7. Piotr Marecki Polska przydrożna i Romantika, wydawnictwo Czarne
Profesor Piotr Marecki - enfant terrible krajowego kulturoznawstwa i rynku wydawniczego zamienia się w reportera. A raczej w pozbawiony manieryzmów i literackiego rozhulania rejestrator rzeczywistości. Polska przydrożna to zapis podróży po miejscach, których nie znajdziecie w przewodnikach, na insta i w lajfstajlowych artykułach. Z celowo wyzutego z literackości opisu Mareckiego (oraz zdjęć i filmów, którymi wprowadza polskie zaułki do społecznościówek) wyłania się ciekawszy obraz rzeczywistości niż ten, który znaleźć można w poczytnych tygodnikach.
W wydanej właśnie Romantice Marecki relacjonuje swoje wesele i podróż poślubną. Z pozoru ten antyreportaż jest kontynuacją Polski przydrożnej, ale w istocie opisuje kilka innych ważnych wątków: dyfuzję społeczną narodów Europy Wschodniej od Podkarpacia po Huculszczyznę, przekładalność poezji, etykę podróżowania i kontaktów pomiędzy przedstawicielami bogatszych i biedniejszych społeczeństw. Opowieść rozpisana jest na trzy głosy – oprócz Mareckiego snuje ją jego żona Aleksandra Małecka, która przekłada doświadczenie podróży na etos współczesnej lewicy oraz tarnopolski polonista i wydawca Jurij Zawadzki, który z wielką swadą opowiada o życiu, literaturze i zawiłościach historii. Z lektury obu książek Mareckiego można wysnuć wniosek, że najlepsza literatura powstaje wtedy, gdy odrzuci się artystyczne naddatki.
6. Ziemowit Szczerek Siódemka (Korporacja Ha!Art) oraz prawie wszystko, co opublikował
Z kolei Szczerek to oligarcha stylów literackich. Dokonuje karkołomnych połączeń gatunków literackich, niskich i wysokich rejestrów, cytatów i zmyśleń. Wychodzą z tego pasjonujące, erudycyjne gawędy, których fundamentem jest zawsze intensywne doznawanie odwiedzanych miejsc. Najbardziej lubię Siódemkę, powieść drogi i thriller o najsłynniejszej krajowej szosie, ale przecież jak tylko Szczerek coś zobaczy, to niechybnie nawyczynia z tym sztuk w beletrystyce lub reportażu.
5. Michał Błaut, Piotr Mróz, Janusz Waluszko Moje Miasto. wybór 48 opowiadań, wspomnień i historii o miastach, Duch Miejsca
Na długo zanim w Polsce rozpoczęły swoją aktywność tzw. ruchy miejskie a bycie obywatelem miasta i lokalny patriotyzm zrobiły się modne, grupa anarchistów, kontrkulturowców i innych zapaleńców stworzyła jedną z najciekawszych publikacji na temat życia i przeżywania zurbanizowanej przestrzeni. Wciąż bezkonkurencyjną. To niezwykła mozaika tekstowa. Są z pozoru banalne i osobiste wspomnienia, są pierwociny polskiego gonzo journalism, ale też artykuły o niemal akademickiej dyscyplinie. Dziś trudno ją zdobyć nawet w undergroundowych dystrybucjach, ale perspektywa przyjęta przez redaktorów tomu funkcjonuje w facebookowym profilu.