Tożsamość jako źródło cierpień
"Powieść Gurnaha jest przede wszystkim powieścią o nieprzynależności. Bilkisu zrywa wszelkie więzi nie tylko z rodziną, ale także z kulturą, z której pochodzi" - pisze dla nas Elżbieta Binczycka-Gacek
Kiedy w pierwszy czwartek października 2021 sekretarz komitetu noblowskiego Mats Malm ogłosił, że Literacką Nagrodę Nobla otrzymał Abdulrazak Gurnah, w wielu miejscach na świecie rozdzwoniły się telefony. Ten, który zadzwonił do Gurnaha został najpierw potraktowany jako żart – pisarz opowiada, że uwierzył dopiero, gdy zobaczył swoje nazwisko na stronie Akademii. Nie jest to rzadka reakcja – w 2012 roku podczas swojego wykładu na UJ Orhan Pamuk powiedział, że gdy sam otrzymał podobny telefon z komentarzem, iż „dzwonią ze Szwecji” urządzał akurat dom i w pierwszej chwili był przekonany, że to na pewno IKEA.
Literacka Nagroda Nobla bywa niespodzianką nawet dla samych nagrodzonych. Jest to zrozumiałe – nagroda nie ma żadnej długiej ani „krótkiej listy”, a o ewentualnych kandydatach mówi się bardziej w kontekście zakładów bukmacherskich, choć ci, którzy plasują się w nich wysoko zwykle jej nie dostają – jak nasza „noblowska nadzieja” Adam Zagajewski czy inny „wieczny kandydat” – Haruki Murakami.
Dla rynków wydawniczych Nobel dla Gurnaha był chyba jednak zaskoczeniem większym niż zwykle. Pisarz swoją ostatnią powieść, Afterlives, opublikował wprawdzie w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii, jednak książka nie doczekała się nigdy amerykańskiego wydania, zaś nakłady jego pozostałych powieści zostały wyczerpane. Dziennikarze na gwałt szukali informacji o tym kim jest Gurnah, o czym traktują jego książki. W Polsce wśród osób zainteresowanych prozą afrykańską także nastąpiła pewna konsternacja, choć Afrykanistyka UW pochwaliła się od razu na Facebooku, że ma książki pisarza w swojej bibliotece. Sama w momencie, w którym Gurnah otrzymał literackiego Nobla, miałam na półce tylko jedną jego powieść – Dottie i choć od tego czasu przeczytałam już kilka kolejnych, to właśnie Dottie chciałabym poświęcić moją pierwszą recenzję w Tłustym Druku.
Wydana po raz pierwszy w 1990 roku jest trzecią powieścią Gurnaha i na tle innych, zarówno wcześniejszych jak i późniejszych jego dzieł, jest książką równocześnie typową i nietypową. Typową, ponieważ będąc powieścią o dojrzewaniu wpisującą się dobrze w lubiany przez Gurnaha schemat Bildungsroman, rozwija wątki i problemy, którymi pisarz zajmuje się także w swoich innych dziełach. Nietypową, ponieważ jej główną bohaterką jest kobieta, a akcja powieści rozgrywa się w całości w Wielkiej Brytanii.
Tytułową bohaterkę poznajemy, gdy udaje się do szpitala, gdzie jej siostra ma urodzić dziecko. Chłopczyk przychodzi szczęśliwie na świat i otrzymuje imię Hudson, które, jak się później okazuje, jest imieniem zmarłego brata obu bohaterek. Z początkowych rozdziałów dowiadujemy się o dzieciństwie Dottie naznaczonym alkoholizmem i biedą, poznajemy także część jej historii rodzinnej, którą sama zainteresowana zna jednak tylko we fragmentach. Matka Dottie, Sharon, urodziła się w stolicy Walii – Cardiff jako Bilkisu. Jej babka, Hawa, była córką miejscowego libańskiego sklepikarza, a dziadek Pasztunem, który został obywatelem Wielkiej Brytanii po tym, jak ukończył służbę w królewskiej marynarce podczas pierwszej wojny światowej. Od strony matki Dottie jest więc Brytyjką w drugim, a nawet w trzecim pokoleniu. Jest, a jednak nie jest. „Egzotyczna” uroda nie pozwala jej wtopić się w tłum, choć to tylko ona różni Dottie od innych bohaterów powieści, będących migrantami, bądź dziećmi migrantów o białym kolorze skóry. „Me and my brothers and sisters were all baptised Christian Englishmen and Englishwomen.” – mówi Dottie jej znajomy z pracy, dzieląc się opowieścią o tym, jak jego rodzina rosyjskich Żydów trafiła do Zjednoczonego Królestwa. Przodkowie Dottie mają za sobą podobne doświadczenie, a ona sama także została ochrzczona, ale ponieważ nie jest biała, choć sama postrzega siebie jako „osobę stąd” nigdy nie będzie w ten sposób widziana przez innych. Powojenny rasizm brytyjskiego społeczeństwa broni jej dostępu do tej tożsamości i choć Dottie nie ma żadnego zaplecza kulturowego innego niż brytyjskie, nigdy nie będzie w jego oczach „Angielką”.
Osnuta wokół tak wykreowanej głównej bohaterki, powieść Gurnaha jest więc przede wszystkim powieścią o nieprzynależności. Bilkisu ucieka z domu przed zaaranżowanym małżeństwem i zrywa wszelkie więzi nie tylko z rodziną, ale także z kulturą, z której pochodzi. W ostatnim akcie buntu przeciwko despotyzmowi ojca przyjmuje nazwisko Balfour – takie samo jak nazwisko znienawidzonego przez niego ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i mimo iż pod koniec życia opowie córce kilka historii ze swojego dzieciństwa, na zawsze odetnie siebie i swoje dzieci od tej części ich tożsamości. Dzieci z różnych ojców, którym nie zapewni nigdy stabilnego domu, zarabiając na życie prostytucją i zakochując się wciąż w niewłaściwych mężczyznach. Jedyne, co zostanie Dottie po Sharon to imię: Dottie Badura Fatma Balfour i strzępki rodzinnej historii, które na przestrzeni lat będzie usiłowała skleić w całość.
Fabuła powieści prowadzona jest stosunkowo powoli. Obserwujemy w niej dojrzewanie młodej Dottie po śmierci matki, walkę o opiekę nad niepełnoletnim rodzeństwem i późniejsze próby podniesienia się z biedy i pokierowania swojego życia na inne tory, opisane w niemalże dickensowskim stylu. Wyraźna intertekstualność to zresztą kolejna typowa cecha prozy Gurnaha, który lubi nawiązywać w swoich powieściach do innych tekstów, a w szczególności do kanonu literatury brytyjskiej. W Dottie odbijają się więc po trosze David Copperfield i Wielkie nadzieje – obie będące książkami o dojrzewaniu i przezwyciężaniu biedy, która w prozie Gurnaha opisana jest nader realistycznie. Jako tekst literacki sam David Copperfield pojawia się zresztą w powieści – staje się pierwszą lekturą dorastającej Dottie, książką, z której bohaterka właściwie uczy się czytać i dzięki której ośmiela się nabrać życiowych aspiracji. Gurnah puszcza w ten sposób do czytelnika oko, bo sam Dickens, bardzo wokalny w swoich rasistowskich poglądach, z takiej roli swojej książki w życiu nie-białej dziewczyny raczej by się nie ucieszył.
Decydując się na takie nawiązanie do jego twórczości w swoim tekście, Gurnah pokazuje, jak wielki potencjał wykorzystania i ponownego odczytania zachodniej kultury ma powieść postkolonialna. Jej autorzy, często wykształceni jeszcze w kolonialnym systemie (jak ma to miejsce w przypadku Gurnaha), filtrują europejską literaturę przez swoje własne doświadczenie, rzucając na nią w ten sposób zupełnie nowe światło
Abdulrazak Gurnah, Dottie, Jonathan Cape, London 1990, s. 332
Pierwsza sensowna recenzja Gurnaha, która znalazłem w polsku. A szukałem dość aktywnie, myśląc, ze już nie doczekam się tekstu o Gurnahu, napisanego przez kogoś, kto wie, o czym pisze.