Wiele twarzy Roberta Mosesa
Urbanista czy deweloper? Socjalista czy kapitalista? Rasista czy ofiara dyskryminacji? Która twarz Roberta Mosesa była prawdziwa? - Malina Szczepańska o komiksie duetu Pierre Christin i Olivier Bale
Moses, bohater biograficznego komiksu Christina i Baleza, Robert Moses, ukryty władca Nowego Jorku pochodził z bogatej rodziny. Studiował na Yale, Oksfordzie, doktorat bronił na Columbii. Był Żydem, który pomimo inteligencji, pieniędzy, wpływowej rodziny, nie mógł przekroczyć progu społecznej akceptacji i doświadczał systemowego rasizmu. Chciał walczyć z niekompetentnymi biurokratami i skorumpowanymi politykami. Miał ideały, wierzył w lepszą Amerykę i jej wizytówkę – Nowy Jork.
Dzięki współpracy z Republikanami zbudował między innymi mosty, autostrady, trasy widokowe, plaże, ogrody, zoo, sześćset placów zabaw, siedemset boisk do baseballu, baseny publiczne, biblioteki, tysiące mieszkań, Lincoln Center, czy budynek ONZ. Hossa się skończyła wraz z prezentacją projektu przedłużenia Piątej Alei i przebudowy Washington Square. Ta miejska oaza, miejsce spotkań nowojorczyków miała zostać zamieniona w autostradę. Projekt spotkał się z krytyką mieszkańców, którzy w hegemonii urbanistycznej Mosesa dostrzegali skutki arogancji i ignorancji władz miasta. To miasto miało być dla ludzi, a nie na odwrót.
W afroamerykańskich dzielnicach, budowane przez Mosesa baseny miały podgrzewaną wodę, mimo że powszechnie uważano, że czarnoskórzy są bardziej wrażliwi na temperaturę. Zaprojektowane przez niego mosty nad bulwarami były za niskie i uniemożliwiały dojazd autobusom podmiejskimi na plaże publiczne. By budować kolejne autostrady, wyburzał całe dzielnice. Głównie biedne. Wbrew początkowym, wręcz socjalistycznym planom rozbudowy i rozwoju Nowego Jorku, wiele jego projektów można określić jako wykluczające, głównie biedną społeczność afroamerykańską.
Komiks pokazuje życie Mosesa od jego wczesnych lat studenckich aż po starość, co może i pozwala poznać jego sylwetkę i twórczość, ale trochę też przypomina kartę z Wikipedii. Rzecz ma jedynie sto stron i raz jest peanem na temat przebiegłości i geniuszu urbanisty, raz krytyką jego dyktatorskich zapędów. Kompozycyjnie nie pasuje także do całości ostatni (dość obszerny) rozdział poświęcony działalności Jane Jacobs, zaciekłej antagonistce Mosesa.
Powieść Christina i Baleza wpisuje się doskonale w formułę historycznego komiksu biograficznego, który w Polsce, jeszcze kilka lat temu, święcił triumfy. Mieliśmy wtedy wysyp historii graficznych: m.in. o Pileckim, Edelmanie czy Chrapkiewicz-Chapeville’u. Były to komiksy dokładnie o tym, o czym miały być – o życiu konkretnej historycznej postaci. Niewiele więcej. Szkoda, że Robert Moses. Ukryty władca Nowego Jorku również taki jest.
Porównywalnie dużo o legendarnym urbaniście można się dowiedzieć z filmu Osierocony Brooklyn w reżyserii Edwarda Nortona, gdzie zamiast Roberta Mosesa mamy Mosesa Randolpha, granego przez Aleca Baldwina. Z tą różnicą, że oprócz życiorysu urbanisty dostajemy w zestawie zagadkę kryminalną w klimacie filmu noir.
Olivier Balez, mimo że nie czerpał inspiracji z filmów z lat 50, na swoich planszach ukazuje Nowy Jork w szczególny sposób. Zestawia ze sobą głównie odcienie niebieskiego i czerwonego, krzyżuje je i rozjaśnia, dzięki czemu często możemy zobaczyć efekt plansz w sepii. To zderzenie kolorów ciekawie także podkreśla kontrasty życia Mosesa, z którymi od początku powieści Balez radzi sobie od Christina znacznie lepiej.
Malina Szczepańska
Pierre Christin, Olivier Balez, Robert Moses. Ukryty władca Nowego Jorku, Centrum Architektury, s. 100