Wschodnioeuropejskie neurony
Nowy zbiór opowiadań Andrija Bondara szeroko omawia Tomasz Wojewoda
„Cerebro” – trzecia prozatorska książka Andrija Bondara, która ukazała się w polskim przekładzie, wydaje się logiczną kontynuacją dotychczasowej twórczości ukraińskiego pisarza. Po ukazaniu się takich książek jak „Historie ważne i nieważne” (Wrocław 2011) i „Nogami do przodu” (Lublin 2017) Bondar dorobił się miana mistrza krótkiej, lapidarnej formy, pisarza chętnie operującego poetyką fragmentu. Jego silnie autobiograficzna proza, będąca najpewniej produktem osobliwej ewolucji poetyckiej formy, oscyluje na granicy między fikcją a realnością, jest wypadkową kilku różnych literackich gatunków: eseju, felietonu, anegdoty, reportażu. W przypadku „Cerebro” sprawa ma się podobnie, jednak odnoszę wrażenie, że w przeciwieństwie do dwóch poprzednich książek Bondara, naznaczonych pewnym tematycznym eklektyzmem, po raz pierwszy mamy do czynienia z logicznie powiązaną, koncepcyjną całością.
„Cerebro” jest zbiorem szesnastu krótkich opowiadań, który otwiera motto zaczerpnięte z jednej z „myśli nieuczesanych” Stanisława Jerzego Leca: „Wierzę, że mędrcy dojdą kiedyś do tego, do czego służy mózg”. Myśl ta naprowadza na pewien konkretny trop, bowiem tytułowe „Cerebro” oznacza w języku hiszpańskim nic innego, jak właśnie mózg. To pierwsza, bardzo ważna nitka, łącząca pomieszczone w tym zbiorze teksty, pozwalająca postrzegać je jako rodzaj przygód mózgu. Do kompletu potrzebny jest jeszcze posiadacz tego organu, a jest nim środkowoeuropejski intelektualista, z racji na autobiograficzność prozy – tożsamy z autorem.
Jednakże punktem wyjścia do tych przygód jest tekst, który odróżnia się od pozostałych, pozornie do nich nie pasując. Mowa o pierwszym akordzie tej literackiej symfonii, otwierającym zbiór opowiadaniu „Delfiny i szynszyle”, które jest de facto przejmującym manifestem teologiczno-ekologicznym. W tej apostrofie do Boga, narrator domaga się aktualizacji przykazań i zasad koszerności, zwraca uwagę na nieprzystawalność współczesnego człowieka do jego starotestamentowego antenata. Dawne boskie zakazy i nakazy straciły swoją skuteczność, odkąd piąte przykazanie („nie będziesz zabijał”) pozwala na torturowanie delfinów w ciasnych delfinariach i obdzieranie szynszyli żywcem ze skóry. Bondar obdarza swoich bohaterów niezwykłą empatią wobec zwierząt. A jednak bohater, pomimo uznania istnienia Boga (fakt zwrócenia się do niego implikuje jego obecność), jest całkowicie świadomy, że jego słowa i tak trafią w próżnię, nie powodując żadnej widocznej zmiany („nie jestem taki naiwny, aby czekać na cud czy objawienie”). Ta mimowolnie przyjęta przez narratora deistyczna wizja świata, zmusza go do znalezienia czegoś, na czym można polegać i co ma realną moc kształtowania rzeczywistości. Czymś takim jest Rozum. I choć opowiadania Bondara bardzo często dryfują w stronę surrealności, taka perspektywa jest dokładnym przeciwieństwem surrealistycznych założeń. André Breton w opublikowanym w 1924 roku „Manifeście surrealizmu” wyrażał bowiem niechęć wobec „porządkujących funkcji intelektu”.
Na przestrzeni narracyjnej widzimy w „Cerebro” nakładające się na siebie i zakleszczone dwa światy – rzeczywisty i wewnętrzny – istniejący w głowie bohatera-intelektualisty, dla którego nawet tak proste, codzienne czynności jak jazda samochodem, czy ogrzewanie zamarzniętej wody w rurze, jawią się jako części tajemnego, mimowolnie rozgrywającego się (często antycznego), dramatu. Bohater Bondara jest rozdwojony, jego dusza często nie nadąża za ciałem – a ciało za duszą. Jest apostołem fatum, nosicielem przeczuć. Odczuwa rozziew między aktualnym stanem własnej świadomości a swoimi powinnościami. W opowiadaniu pt. „Słońce nowego dnia” jeden z bohaterów formułuje osąd powinności pisarza, który powinien „wszystko oceniać nie z perspektywy swojego istnienia, lecz funkcjonowania”.
Dlatego też na pewnym poziomie można patrzeć na opowiadania składające się na omawiany zbiór, jako na opis fatalizmu współczesnego intelektualisty. Jego humanistyczne wykształcenie, które, w założeniu, miało być źródłem (złudnego) poczucia elitaryzmu, przyniosło zgoła odmienny skutek – bohater czuje się bowiem częścią masy, podczas gdy, trawestując Kunderę „prawdziwe życie jest gdzie indziej”. Może właśnie dlatego chętnie uprawia apologię „zwykłych ludzi”, pogardzanych profesji, gdy uświadamia sobie, że na świecie więcej jest inżynierów czy filologów, niż szambiarzy. „- No i cześć… - powiedział młodym humanistom były naukowiec”. W przywoływanej już powyżej, opublikowanej przed dekadą książce Andrija Bondara „Historie ważne i nieważne” jest pewien epizod, który doskonale pasuje do refleksji nad „Cerebro” – bohater, świeżo upieczony student, przyjeżdża na wieś, gdzie spotyka swoją ciocię, która chce poznać jego aktualny status zawodowy. Gdy bohater mówi, że jeszcze się uczy, ciocia drąży: „- A na kogo: na szofera czy na mechanizatora?”. Rozwinięciem tej historii jest „Ahmad” – prawdopodobnie najlepsze opowiadanie w całym zbiorze, będące opisem rozmowy bohatera z szambiarzem, który w epifanijnym monologu obnaża całą nieważkość swojego rozmówcy. „Pomiędzy wami, inteligientami, a zwykłymi ludźmi – przepaść. Ot, a potrafisz objaśnić zwykłej babuszce na bazarze, w kilku, kurwa, prostych zdaniach, teorię semiotyki Rolanda Barthesa?”. U Bondara nie jest to desperacka próba stworzenia nowego człowieka, kojarząca się z mrocznymi czasami agit-propów, ale oddanie sprawiedliwości tym, których tamte czasy stworzyły, by następnie zostawić ich na pastwę losu.
Dla mnie „Cerebro” to przede wszystkim bardzo gorzka refleksja o miazmatach niezbędności intelektualnych wyzwań. Jest to proza, która opowiada o nieuchronności konfrontacji lepszego z gorszym. Konfrontacji inteligenta z robotnikiem, umysłowego z fizycznym, zdrowia z chorobą, życia ze śmiercią, siebie z samym sobą. Tego, co jest, z tym, co miało być. Bondar z pełną świadomością zawsze identyfikuje się z tym, kogo uważa się za gorszego. Konfrontacja lepszego z gorszym jako temat tych opowiadań przejawia się w sposób bodaj najbardziej jaskrawy na poziomie ponadnarodowym, a dokładniej ukraińsko-polskim. To właśnie Polska jest najczęstszym punktem odniesienia, celem. Poniekąd również kompleksem. Dla bohatera kontynuacją ukraińskiej kultury, „naszych uczuć, naszych perspektyw, naszych dążeń” jest… linia kolejowa do Kielc. O swoich rodakach mówi, że są „przedstawicielami przejściowego charakteru narodowego”. Perypetie bohaterów Bondara w co najmniej kilku spośród opowiadań, są przykładem tego, jak Polska jest stałym punktem odniesienia dla naszych wschodnich sąsiadów, ta sama Polska, która w odpowiedzi może w najlepszym razie obdarzyć stereotypem (każdy Ukrainiec ma na imię Iwan itp.). Kilka lat temu, podczas spotkania autorskiego w Rzeszowie, Bondar powiedział, że „naród mu niepotrzebny”. A jednocześnie cały czas ów naród jest tematem jego rozważań – wyzwaniem.
Trajektorie opowiadań Andrija Bondara są bardzo zakrzywione. Ukraiński pisarz nieustannie myli tropy, ścieżka na którą wpuszcza czytelnika bardzo często prowadzi w zupełnie inne rejony, niż można by się tego spodziewać. Tylko u Bondara na wskroś realistyczna i na pozór banalna relacja z podróży na spotkanie autorskie w Rybniku i rozmowa z miejscowym poetą, Rybą (w którym, notabene nietrudno rozpoznać Roberta Rybickiego), zaczyna się jak poważny esej na temat gościnności, by wraz z biegiem akcji przeistoczyć się w hybrydę sofoklesowskiej tragedii z operą Wagnera. Tylko u Bondara bohater może nie zauważyć, że doświadcza skumulowanych snów, a nawet przeoczyć własną śmierć.
Z perspektywy lat, śmiało można stwierdzić, że bondarowska forma rozrasta się – z korzyścią dla siebie samej i dla autora. Im dłuższe opowiadanie, tym lepsze i bardziej immersyjne. Gdyby „Cerebro” było dwukrotnie dłuższe, pewnie przyjemność z lektury byłaby jeszcze większa. A tak, ze względu na fakt, że autor potrzebuje stosunkowo dużo czasu, by nadać akcji właściwego dynamizmu, poziom tekstów nie jest do końca równy. Myślę, że Andrij Bondar ma wciąż przed sobą swoje opus magnum. Wielką powieść, summę ukraińskiej rzeczywistości, która przyniesie mu z dawna już należną recepcję w polskim dyskursie krytycznoliterackim. W oczekiwaniu na nią warto zagłębić się w „Cerebro” – bardzo ciekawy i niejednoznaczny zbiór opowiadań o ludzkim umyśle, gdzie wątki plączą się niczym wschodnioeuropejskie neurony. (Tomasz Wojewoda)
Andrij Bondar, „Cerebro”, przeł. Walery Butewicz i Maciej Piotrowski, Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2020, s. 116