Wynurzanie głowy z rejwachu przeszłości
O nowej prozie Mikołaja Grynberga pisze Paweł Jasnowski
Grynberg znany jest czytelnikom i czytelniczkom przede wszystkim jako autor trzech osobnych, ale tworzących zwartą całość książek Ocaleni z XX wieku, Oskarżam Auschwitz i Księga Wyjścia. Zbierając materiał do ostatniej z nich (związanej z doświadczeniem Marca ‘68), reporter zaczął przygotowywać teksty pozostające blisko tematów, które go niepokoiły, decydując się jednak – nieco nieoczekiwanie – na formę opowiadań.
Jak dotąd wszystkie jego książki, jak powiedział mi w jednej z rozmów, prowadziły go w naturalny sposób do kolejnych. Tym razem Poufnemu drogę utorował dobrze przyjęty zbiór mikro próz Rejwach (Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2017). O ile jednak siłą napędową ostatniego tomu były – w dużym stopniu – cudze opowieści i słowa, to w Poufnym jest to prywatna biografia. Uważny czytelnik dostrzeże w zebranych opowiadaniach wiele tropów odsyłających do historii, które Grynberg umieszczał na marginesie swoich poprzednich książek, w przypisach, w odpowiedziach na pytania swoich rozmówców. Choć nie operuje imionami, rozpoznajemy w lekarzu – dziadka Zygmunta, w profesorze fizyki – Mariana Grynberga, w babci z ruchu oporu i jej córce artystce – babkę i matkę pisarza, która spędziła wojnę w domach dziecka we Francji. Wreszcie w synach i wnukach raz po raz wracających w opowiadaniach – samego Grynberga i jego brata.
W nowej książce pisarz próbuje wydobyć się z potrzasku („Ugrzęzłeś, nogi masz zaplątane”), wynurzyć głowę z rejwachu przeszłości, poprzez symbolizację – neutralizować, odsączać od niej potężny ładunek afektywny tak, by wreszcie otworzyć się na myślenie o własnym życiu („Co potrafisz – opowiedz trenami. To się czasami sprawdza, pozwala oddalić temat na bezpieczną odległość”).
A jednak, choć doceniam historie opowiadane przez Grynberga, nie podzielam entuzjazmu części krytyki. Grynberg za wszelką cenę próbuje być tu pisarzem pełną gębą, usankcjonować nową (dys)pozycję. To wysilenie manifestuje się nie poprzez formę (dodajmy: oszczędną), lecz raczej wykalkulowane – zbyt jawne, zostawiające szwy na wierzchu tekstu – chwyty, które mają osadzić opowieść (jednoznacznie) w żywiole literatury. Tymczasem w Rejwachu autor Księgi Wyjścia stał jeszcze w rozkroku, w pół drogi i właśnie ten Grynberg – pograniczny, nie kalkulujący, poruszający się po omacku – jest mi znacznie bliższy.
Mikołaj Grynberg, Poufne, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, s. 160