Z każdym nowym miastem na mojej drodze, opłakuję własne. Doświadczenie uchodźstwa oczami Haithama Husseina
To psychologiczne studium wszystkich etapów uchodźstwa, opowieść o psyche migranta i próba odpowiedzi na pytanie, kim jest uchodźca, czym jest ojczyzna i zjawisko przymusowej migracji
Haitham Hussein, No One May Remain : Agatha Christie, Come, I'll Tell You How I Live, (trans. Nocole Fares), Dar Arab 2021, s. 208
Lata trzydzieste Agatha Christie spędziła u boku swojego męża, archeologa Maxa Mallowana, towarzysząc mu w wykopaliskach prowadzonych na terenie Syrii i Iraku. Owocem kilkuletniej podróży w prażącym słońcu Palmiry i Lalisz był opublikowany już po wojnie pamiętnik Opowiedzcie, jak tam żyjecie, gdzie brytyjska królowa kryminałów dzieli się swoimi – często orientalizującymi – spostrzeżeniami dotyczącymi życia poznawanych społeczności. Wydaną latem ubiegłego roku autobiografię No One May Remain: Agatha Christie, Come, I'll Tell You How I Live Haitham Hussein, syryjski Kurd i uchodźca, adresuje bezpośrednio właśnie do Christie. Bo choć dzieli ich miejsce startu, przebyli tę samą drogę między Syrią a Wielką Brytanią.
Autor pierwszą część książki poświęca właśnie drodze, jaką podejmują uchodźcy, prowadząc czytelnika przez wszystkie fazy procesu migracyjnego – od ucieczki i nielegalnego przekroczenia granicy danego państwa, przez okres rozpatrywania wniosku o azyl, aż po próby zbudowania nowego życia od podstaw. Opisywana przez Husseina ścieżka, choć ustrukturyzowana i chronologiczna, nie jest jednak próbą odtworzenia retraumatyzujących wydarzeń składających się na doświadczenie uchodźstwa. To raczej studium psychologiczne wszystkich jego etapów, opowieść o psyche migranta i próba odpowiedzi na pytanie, kim jest uchodźca (za Baumanem, tym, który jest zawieszony w miejscu i czasie, będąc zawsze „gdzieś”, ale nigdy „skądś”), czym jest ojczyzna (miejscem, w którym znajdziesz „spokój ducha, szczery uśmiech, głęboki sen i wygodne łóżko, oczekiwanie jutra w miejsce strachu, dreszcz na skórze kochanka”), a przede wszystkim, czym jest samo zjawisko uchodźstwa i przymusowej migracji, bez uciekania się do języka prawa.
Uchodźstwo jako więzienie
Kryminalizacja zaczyna się wraz z postawieniem stopy na terytorium nowego państwa. To moment, w którym wszyscy migranci są równi w bezprawiu – jeszcze bez podziału na tych, którzy znaleźli się tu z pobudek uznawanych za uzasadnione lub bezzasadne. Wciąż nie liczy się droga, którą musieli przebyć – z Syrii, Iranu czy Iraku, przez Grecję czy Turcję, pod plandeką ciężarówki czy w przeciążonym pontonie. Nieważny jest ich status socjoekonomiczny, przeszłość w rodzinnym kraju i kolor skóry. Pierwszym symbolicznym aktem sprawiedliwości wymierzonym za nielegalne przekroczenie granicy jest miejsce, do którego trafia autor – tymczasowy ośrodek dla uchodźców w budynku dawnego więzienia w Wakefield. Już sama architektura budynku wyznacza przybyłym nowe ramy współżycia społecznego znane z przekazów o więzieniu. Ścisły podział etniczny, wokół którego organizują się migranci, restrykcyjny harmonogram dnia, spotkania z prawnikami, oczekiwanie na decyzje. Pobyt w ośrodku tymczasowym jest jak próba apelacji od wyroku, który już zapadł, i był to wyrok skazujący. W tym imaginarium osadzeni już przyznali się do winy – teraz muszą udowodnić, że są gotowi na resocjalizację i ponowne włączenie do społeczeństwa.
Uchodźstwo jako symboliczna władza Zachodu
W autobiografii Husseina słychać klasyczne tezy Edwarda Saida, zgodnie z którymi między uchodźcami (Obcymi) a Europejczykami (Swoimi) dochodzi do relacji władzy mającej źródła w wiedzy. Ten, kto ubiega się o azyl, zmuszony jest poddać się krytycznej analizie oceniającego wniosek, a jego życie zostaje ujęte w ciasne kryteria – konkretne, punktowane, mierzalne. Czy historia ucieczki okaże się wystarczająco dramatyczna? Autor wyróżnia dwie podstawowe strategie przetrwania, które zaobserwował w trakcie pobytu w ośrodku dla uchodźców: przyjęcie fałszywej tożsamości i paranoiczne milczenie, obie nieuchronnie ze sobą związane. Pierwsza z nich to droga wymyślenia siebie na nowo, stworzenia heroicznego sobowtóra, którego bohaterskie czyny będą stanowić przepustkę do przyznania azylu. To rodzi rywalizację, pozytywne decyzje wymuszają przecież istnienie tych negatywnych. Irakijczycy, którzy słysząc o kierowanym do Syryjczyków specjalnym programie, zdecydowali się na podanie syryjskiej narodowości, są szybko demaskowani za brak syryjskiego akcentu. W panice uciekają się do kłamstw, tłumacząc się skutkami długiej emigracji, ale ten, kto dostanie łatkę kłamcy, łatwo się jej nie pozbędzie. Dlatego drugą ze strategii jest świadoma alienacja i milczenie. To, co powinno być wspólnotowym doświadczeniem, staje się największym zagrożeniem. Każda lekkomyślna rozmowa przy obiedzie może bowiem prowadzić do kradzieży tożsamości, a tragiczne historie ucieczki mogą zostać wykorzystane przez sąsiada, który posłuży się nimi podczas wywiadu.
Uchodźstwo jako oczekiwanie
Proces oczekiwania na decyzję o azylu przypomina czyściec. Zamknięci w murach ośrodka migranci czekają kilka miesięcy, rok lub dwa lata, nie wiedząc, kiedy zadecyduje się ich przyszłość ani jaki będzie jej kształt. Jak pisze Hussein, każdy dzień bez wywiadu, telefonu lub urzędowego listu wzbudza niepokój. Co może bowiem oznaczać cisza? Oczekiwanie nie kończy się jednak razem z przyznaniem azylu, przybiera jedynie inną formę. Dla autora była to możliwość połączenia się z rodziną, której nie chciał skazywać na niebezpieczeństwo przeprawy i biurokratyczne limbo towarzyszące procedurze azylowej. Dla innych uchodźstwo to ciągłe oczekiwanie na powrót do ojczyzny. Przestrzeń dzieląca ich od utęsknionego momentu zdaje się nieistotna, można ją zaniedbać, doprowadzić do całkowitej deprywacji własnych potrzeb. Hussein wspomina spotkanego na swojej drodze mężczyznę, który poprzysiągł, że będzie oszczędzał każdego możliwego pensa – wszystko po to, aby zapewnić sobie udane i bogate życie po powrocie do kraju. Nie zraziła go nawet strata dwudziestu pięciu kilogramów i choroby wywołane niedożywieniem. Czas spędzony na uchodźstwie zdawał się dla niego nie liczyć, tracił swoją linearność, był niczym pauza wciśnięta w toku normalnego, właściwego życia.
Uchodźstwo jako reprezentacja
„Jakim uchodźcą będziesz?”. Zdaniem Husseina, odpowiedź na pytanie o charakter reprezentacji w nowym państwie zawiera się w motywacjach, z jakimi się do niego przybywa. Nieustanne poczucie temporalności, jakie często towarzyszy uchodźcom skoncentrowanym na marzeniu o powrocie, rodzi różne owoce. Ich wspólnym mianownikiem jest jednak uczucie frustracji. Ci, którzy wybrali strategię przeczekania, pozostając wierni porządkom starego kraju, będą ostracyzować tych, dla których uchodźstwo stało się karnawałem, stanem chwilowego zawieszenia praw obowiązujących „w domu”. Są też ci, którzy rozpaczliwie pragną wtopienia się w anonimowy tłum, gotowi zaakceptować wszystkie nowe zasady – te pisane i nie – wrogo patrząc na kobiety w nikabach, które zdają się obnażać ich bogobojną muzułmańskość, wzbudzającą przecież strach na Zachodzie. Na końcu są wreszcie te osoby, dla których europejski styl życia to upragniona wolność, stąd masowe wnioski o rozwód ze strony kobiet, które w migracji wreszcie odnalazły szansę na wyrwanie się z nieszczęśliwych, często aranżowanych małżeństw. Rola ambasadora swojej ojczyzny to również ciągłe mierzenie się z uprzedzeniami, nawet w sytuacjach życzliwego przyjęcia. Autor ze wstydem wspomina zebranie w przedszkolu córki, kiedy załamało się pod nim rozchybotane krzesełko. Jego bliskowschodnie rysy twarzy i słaby angielski skonfrontowane zostały z hukiem pękającego krzesła. Wszyscy odwrócili się ku niemu z przerażeniem.
Uchodźstwo jako ciągła rekonstrukcja przeszłości
W drugiej części książki Hussein śladem Niewidzialnych miast Itala Calvina próbuje nakreślić charakter miast, które stały się kolejnymi przystankami na jego drodze. Stambuł, Kair, Aleksandria, Edynburg – wszystkie stanowiły impuls do odtwarzania przeszłości i formacyjnych wydarzeń dla autora. Dom wybudowany przez dziadka, który zorientowany był tak, aby zawsze widzieć z niego światła rodzinnej wioski, gdzie całe życie pragnął bezowocnie powrócić. Kurdyjskość, dopiero teraz odsłaniana przez Husseina, której w imię kurdyjskiego porzekadła „tylko góry będą ci przyjaciółmi” od zawsze towarzyszy uczucie opuszczenia i dyslokacji. Doświadczenie mieszkania na syryjsko-tureckim pograniczu, co sprzyjało dziecięcemu testowaniu tego, czym właściwie jest granica, dopóki tureccy wojskowi z zimną krwią nie zestrzelili pierwszego zbyt odważnego chłopca. Zdjęcia opuszczanego w pośpiechu mieszkania, aby zawsze móc do niego wrócić chociaż na ekranie telefonu. Oszałamiające swoim pięknem fajerwerki, które zamiast cieszyć, na moment przenoszą do bombardowanej dzielnicy. Dla Husseina uchodźstwo to nieustanne napotykanie śladów przeszłości wszędzie tam, gdzie postawi swoją stopę. Pisze więc: „Z każdym nowym miastem na mojej drodze, opłakuję własne”. Dla wielu jedynym sposobem na wyrwanie się z tej matni, będzie stworzenie nowych wspomnień. To zrobią jednak dopiero wtedy, gdy wrócą tam, skąd uciekli.