Z perspektywy koron i korzeni
Proza Powersa uczy nas na nowo czytelniczej cierpliwości. Opowiadając o drzewach próbuje posługiwać się ich perspektywą czasową, trwaniem koron i korzeni, setkami lat i zmian pokoleń w ludzkim świecie
Mam straszną ochotę napisać po prostu, że Listowieść to książka wyjątkowa. Choć dobrze wiem, że to słowo znaczy wszystko i nic, i że praktycznie każda powieść jest taka na swój sposób. Wiem też, że moje wrażenia lekturowe są uwarunkowane - czytam dużo najnowszej, niejednokrotnie eksperymentalnej prozy i poezji - a tu nagle Listowieść - klasyczna, wielowątkowa, ponad sześćset stronicowa powieść, która zmusza mnie, by się zatrzymać. Tak się już przecież nie pisze - rozwlekle, z dbałością o każdy szczegół, z akcją, która rozwija się powoli przez wiele stron. Proza Richarda Powersa uczy nas na nowo czytelniczej cierpliwości. Opowiadając o drzewach próbuje posługiwać się ich perspektywą czasową, trwaniem koron i korzeni, setkami lat i zmian pokoleń w ludzkim świecie.
Drzewa i ludzie - historia Powersa jest oczywiście wciąż mocno antropocentryczna, bo to jedyna naprawdę dostępna nam perspektywa. Jednak przenikające między fabułą opisy życia drzew wprowadzają tutaj dywersję, rozbijają jednolitość perspektywy i wytrącając czytelnika z przyzwyczajeń. Opisy kiełkowania i wzrostu, rozgałęziania korzeni i gałęzi, symbiozy, w której egzystuje las - nie posuwają akcji do przodu, zatrzymują, oddziałują na wyobraźnię. Bohaterowie tej książki wierzą, że drzewa to mądre, komunikujące się i dbające o siebie nawzajem istoty i w tych medytacyjnych momentach powieści możemy włączyć się w ich sposób myślenia i czerpać z niego tak jak czerpiemy podczas spaceru z bogactwa lasu. Świadomość, że wokół nas istnieją istoty starsze i pełne mądrości, niemal odrębna cywilizacja oparta na współpracy i wzajemnym wsparciu, przepełniona pięknem i trwalsza niż nasze życie - może wiele zmienić.
W przypadku bohaterów Listowieści pełne uświadomienie sobie niezwykłości świata drzew i zniszczenia, które wnosi w nie człowiek - zmusza do radykalnej zmiany i walki wbrew rozpaczy o lepszą przyszłość. Akcja powieści zaskakująco splata losy bardzo odmiennych od siebie ludzi wokół walki o prawa roślin, ale warto zauważyć, że historie każdego z bohaterów wykraczają poza schematyczną biografię ekologicznego aktywisty - każda z nich mogłaby być odrębnym opowiadaniem, bardzo przemyślanym i realistycznym psychologicznie, jest dopracowana i interesująca poza kontekstem całości, każda z nich zaskakuje siebie i nas, i jest wartością samą w sobie.
Sama fabuła jest zresztą fascynująca i zupełnie nie dziwią mnie doniesienia o planowanym serialu na podstawie powieści - jestem pewna, że to materiał na obraz piękny wizualnie, wzruszający i trzymający w napięciu. Choć obawiam się, że w takiej formie, ta historia straci swój medytacyjny klimat, uczący uważności na inne istoty.
Ciekawe rzeczy dzieją się w tej książce także w warstwie językowej - w obrębie dość typowej formy narracji Powers szuka sposobów mówienia o roślinach i znajduje interesujące rozwiązania. Do moich ulubionych należą analogie neurologiczno-dendrologiczne, jak w poniższym cytacie:
„Siedmioletni mózg Neelaya rozpala się i przestraja, tworząc rozgałęzione dendryty jak maleńkie rozłożyste drzewka.”
Ale także te, które akcentują wielość i energię roślinnego świata, na przykład porównaniami do kosmosu:
„Dotyka ich kory, czując, że tuż pod nią rojne skupiska komórek pulsują i nucą jak całe planetarne cywilizacje.”
I więcej nie będę już zdradzać, namawiam do lektury, to książka doświadczenie - warto!
Aleksandra Byrska
Richard Powers, Listowieść, przeł. Michał Kłobukowski, W.A.B., Warszawa 2021