Do Potwora pamięci Yishaia Sarida, w przekładzie Joanny Stocker-Sobelman i Michała Sobelmana podeszłyśmy z zainteresowaniem, bo z rzeczonym potworem nieraz miałyśmy do czynienia. Zawodowo, towarzysko i rodzinnie. Bo czy można mieszkając w Polsce nie zetknąć się z tematem Zagłady? Czy też mieszkając w Krakowie, nie zetknąć się z tym szczególnym rodzajem turystyki: edukacyjnej, ideologicznej, wspomnieniowej, ważnej?
Bezimienny bohater Potwora pamięci ma w sobie coś kafkowskiego. Opowiada swoją historię zdając raport w liście do prezesa Jad Waszem – postaci uniwersalnego szefa, budzącego szacunek i podziw. Pan dyrektor mający w sobie coś z Boga i Ojca pozostaje milczący, chociaż we wspomnieniach narratora czasami okazuje łaskę lub wskazuje drogę. Czytamy raport-zwierzenia młodego naukowca, który po zderzeniu się z realiami ograniczeń administracyjnych i własnych w końcu zostaje przewodnikiem izraelskich wycieczek po obozach zagłady. Prowadzi młodych ludzi szlakiem miejsc stworzonych przez ich wrogów.
Śledzimy więc naszego bohatera i jego drogę. Szczegółowe badania nad sposobami unicestwiania narodu żydowskiego i jego poszczególnych członków i członkiń. Pasja naukowa i zawodowa wymaga od niego specjalnego rodzaju dystansu, który może sprawiać wrażenie braku empatii. Ale taka to już praca: ten, który wnikliwie studiuje zbrodnie nie zwariuje tylko wtedy, jeśli zawiesi na chwilę własną wrażliwość. Tak jest
i w przypadku bohatera. Przytłacza go rozmiar tragedii narodu żydowskiego, męczą nieustanne pytania „jak to było możliwe”, zwyczajnie drażnią go też doczesne troski jego podopiecznych. Smutki topi, od czasu do czasu, w alkoholu, szamocze się w swoich myślach, szuka zrozumienia u odległego prezesa Jad Waszem.
Czy w tym przedziwnym liście-raporcie znajdziemy nowe spojrzenie na stosunki polsko izraelskie? Transmisję z głowy narratora przetykają, co prawda, nieliczni mieszkańcy Polski, polskie miasta i polskie miejsca, ale ich obecność jest ledwie widoczna. Brak relacji też jest jakąś relacją. Nie znajdziemy tu pogłębionych refleksji na temat stosunków polsko-izraelskich czy polsko-żydowskich, ale dostaniemy insajderski rzut oka na „turystykę Zagłady”, którą polska czytelniczka widzi na ogół przez pryzmat migawek z Marszu Żywych czy krytycznych artykułów o zachowaniu izraelskiej młodzieży. Potwór nie ma zresztą ambicji pokazywania wszystkich możliwych wariantów holokaustowych podróży.
Komu polecamy tę książkę? Pasjonaci stosunków polsko-żydowskich i polsko-izraelskich nie znajdą tu żadnej niespodzianki, ale nie musi to być wada, w końcu wszyscy lubimy przeczytać o czymś, co już dobrze znamy. Yishai Sarid opowiada zresztą ciekawie i wciągająco. Wewnętrzny monolog głównego bohatera przywodzi na myśl postacie z filmów Woodego Allena, zaplątane w swój wewnętrzny świat, a przy okazji przytłoczone strumieniem zewnętrznych zdarzeń. To uwikłanie nie jest szczególnie zabawne, ale budzi tę specyficzną przyjemność obcowania z neurotyczną osobowością.
Można też powiedzieć, że Potwór pamięci to książka bardzo izraelska: napisana przez Izraelczyka dla Izraelczyków. My, możemy polecić ją też wszystkim, którzy zamierzają odwiedzić miejsce pamięci i obawiają się tej wyprawy. Yishai Sarid nie da nam prostych odpowiedzi, ale na pewno sprowokuje kilka pytań. W końcu można się zgubić nawet będąc przewodnikiem.
Alicja Beryt, Anna Gulińska
Yishai Sarid Potwór pamięci , tłumaczyli Joanna Stocker-Sobelman i Michał Sobelman
Wydawnictwo KEW ,2021, stron 140